Kolejny zbiór zabaw, które kiedyś wydawały się świetne. Niestety, z perspektywy czasu okazują się co najmniej dziwne...
W podstawówce wyróżniałem się w klasie. Mówiąc wprost byłem grubawy i i 2 głowy wyższy od innych. Dlatego nasze zabawy dotyczyły głownie mojej budowy ciała. Pierwsza z nich nie miała nazwy, ale podczas niej krzyczeliśmy "Upadek z dystansu(?)" Polegała ona na tym, że ja i chudszy kolega biegliśmy na siebie i zderzaliśmy się brzuchami, chudszy kolega z nieopisaną radością upadał na ziemię. Zacna zabawa.
Kolejna była czymś w rodzaju pojedynku, brało się kolegę na plecy, w taki sposób, aby "koń" trzymał nogi "rycerza".
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą