Szukaj Pokaż menu

Kręcimy pornola! - czyli polski wkład w pornobiznes

221 368  
716   72  
Nie ukrywajmy - polski przemysł pornograficzny leży i kwiczy. Zepchnięty gdzieś na margines popkultury, kojarzy się z amatorskimi filmikami, w których to zdesperowane cellulitowe monstra o ziemistych cerach penetrowane są przez wąsatych lowelasów spod osiedlowych wódopojów. Na szczęście nawet w takim skostniałym temacie, jakim jest „polskie porno”, znaleźć można kilka zacnych osobistości, które rozsławiły nasz kraj za miedzą.

ZenPencils - ile czasu potrzeba na zrobienie fajnego komiksu?

77 107  
305   22  
Oglądając komiksy odnosimy wrażenie, że są one wynikiem pracy utalentowanego artysty, który usiadł i je namalował maksymalnie w jeden wieczór. O tym jak żmudna i czasochłonna to praca opowie autor komiksów Zen Pencils.

10 poważnych minusów pracy dla Google

184 984  
404   28  
Wydawałoby się, że pracować w Google to jak złapać (internetowego) Boga za nogi. Sława, bogactwo, piękne kobiety i szybkie samochody (lub - w zależności od upodobań - na odwrót) tylko czekają, by otworzyć swe podwoje przed nowo zatrudnionym. Guzik z pętelką! Praca w Google ma wiele wad, o których szczerze opowiadają pracownicy. Oto 10 przykładów.

Zatrudnię dra inż. do zamiatania podłogi!

Według pracowników Google jest jednym z najbardziej „rozpuszczonych” pracodawców, z jakimi kiedykolwiek przyszło im się mierzyć. Mając doskonałą pozycję na rynku, Google może pozwolić sobie na zatrudnianie wyłącznie najlepszych specjalistów, których desperacja, by dostać etat, nierzadko ustępuje desperacji polskich „celebrytów”, by pokazać się na ekranie. To w rezultacie oznacza, że wszystkie zadania powierzane są baaardzo wykwalifikowanym ludziom. Nawet te zadania, z którymi w zasadzie równie dobrze poradziłby sobie przeciętny gimnazjalista. Nie trzeba chyba mówić, jak negatywnie wpływa to na morale zatrudnionych...

Inżynier to świnia!


Ważniejsi od samego Boga - tak o inżynierach zatrudnionych w Google mówią inni pracownicy korporacji, wytykając butę i arogancję. Dostało się wszystkim - od bezimiennych dla świata, ale w swoim mniemaniu niezbędnych inżynierów po samych założycieli firmy, o których krążą legendy. Mówi się między innymi, że Larry Page i Siergiej Brin mają w zwyczaju rozsiadać się na swoich jachtach i wyśmiewać pracowników (”a ten na przykład pracował jako dyrektor w światowej firmie telekomunikacyjnej, a teraz ręcznie kasuje filmiki z YouTube'a...”).

A pracownik nie ma na nic wpływu


Google od dawna nie ma nic wspólnego z rozwijanym w piwnicy rodziców start-upem. Dzisiaj to gigantyczne przedsięwzięcie, którego skala przeraża - bo oznacza, że szeregowy pracownik w korporacji nie ma zupełnie na nic wpływu. Dla wielu jest to wystarczający powód, by odejść z firmy - skoro pracodawca i tak nie zauważy różnicy, to czym się przejmować? Szczególnie, że na byłych pracowników Google czeka wiele miejsc, w których przyjęci zostaną z otwartymi ramionami i należycie docenieni.

Szczególnie przekichane mają pracownicy tymczasowi


Na przynajmniej cień szacunku ze strony współpracowników można liczyć jedynie wtedy, kiedy jest się w Google zatrudnionym na pełen etat. I tak wówczas będzie to tylko udawany szacunek - bo tam każdy uważa, że jest lepszy od wszystkich innych wokół - ale to i tak duży awans w stosunku do pracowników tymczasowych, zatrudnianych na przykład do realizacji pojedynczych zadań czy wybranych projektów. Według „etatowych”, to po prostu tania i tyle warta, ile opłacana siła robocza.

Menadżerom na niczym nie zależy


Swoje dostało się też tzw. menadżerom średniego szczebla. Najdelikatniejsze słowa, jakimi są opisywani, to „mizerni” lub „przeciętni”. Czym sobie zasłużyli? Przede wszystkim brakiem motywacji, który sprawia, że nie zależy im ani na osiąganiu lepszych wyników, ani na poprawie własnej pozycji, ani na czymkolwiek poza śledzeniem kilku liczbowych parametrów, w teorii odzwierciedlających kondycję firmy i skuteczność poszczególnych działań.

Wygląd nie ma znaczenia


Google ma prawdopodobnie najprostszą stronę internetową na świecie - w kwestii wyglądu nie ma w niej absolutnie nic godnego uwagi i zapewne to właśnie w dużej mierze stanowi o jej ogromnej sile. To ascetyczne podejście do designu promowane przez inżynierów nie sprawdziło się jednak w przypadku wielu projektów, które umarły, bo nie były wizualnie atrakcyjne. Tak przynajmniej twierdzą pracownicy, wypominając między innymi Google Video, Buzz, Friend Connect czy Orkut.

Biuro też nie ma znaczenia


Krążące po mediach fotografie siedziby Google ukazują ją w bardzo pozytywnym świetle. Z pełnią przestrzeni i miejsc do relaksacji czy wręcz zabawy, bo szefowie wychodzą z założenia, że zmęczeni i zestresowani pracownicy to żadni pracownicy. Rzeczywistość jest jednak brutalna, bo pracownicy głównych kompleksów upychani są w niewielkich jednoosobowych boksach, czasem nawet we czworo. Na dodatek nie wolno im pracować zdalnie - cokolwiek robią, muszą robić bezpośrednio w siedzibie firmy.

Obietnice również nie mają znaczenia


Zaczynając pracę w Google można odnieść wrażenie, że trafiło się do raju. Wszystko jest piękne, a roztaczane przez menadżerów wizje poprawy warunków, nagród, premii itd. sprawiają, że z pracy wprost nie chce się wychodzić. Czar niestety bardzo szybko pryska, bo podobnie jak w wielu innych firmach, gadać to sobie można... Jeżeli coś nie jest wyraźnie na piśmie, to znaczy, że nie miało miejsca. Wielu nieświadomych tego pracowników spotkała przykra niespodzianka, gdy zrozumieli, że nie-czyń-zła-Google zrobiło ich w jajo.

Fotele do masażu nie dają spać


Problemy pierwszego świata? Najwyraźniej. Na przykład w szwajcarskim oddziale Google, w Zurychu, znajduje się specjalne pomieszczenie, do którego pracownicy udają się na zasłużony relaks. W czasie pracy - to jasne. Są tam i akwaria, i fotele do masażu, i wiele innych atrakcji, mających za zadanie ukoić zmęczone ciągłym wpatrywaniem się w komputery umysłów. Stąd zapewne ponad 100 skarg na to, że fotele do masażu w tymże pomieszczeniu działają zbyt głośno - przez to nie pozwalają innym spać. Toż to iście nieludzkie warunki do pracy!

Bawmy się!


Według niektórych w Google dużo się robi, a mało pracuje. Trwa nieustanna balanga, a ludzie nie dorastają. Z imprezy przechodzi się na kolejną imprezę, alkohol leje się strumieniami. Zabawa, plotki, spotkania, a potem znowu zabawa - zawsze w ulubionym wśród pracowników Google towarzystwie alkoholu. Efekt jest taki, że znacznie więcej osób w Google się bawi niż pracuje. Tylko kto - na litość Boską! - uznał to za wadę?

Źródło: 1, 2
404
Udostępnij na Facebooku
Następny
Przejdź do artykułu ZenPencils - ile czasu potrzeba na zrobienie fajnego komiksu?
Podobne artykuły
Przejdź do artykułu Polska to nie kraj, to stan umysłu – Kazik Staszewski pokazał mamę
Przejdź do artykułu Surfowanie w necie w 1998 roku
Przejdź do artykułu Znajdź różnice - profesjonalny poradnik
Przejdź do artykułu Niesamowite znalezisko w kupionej z wyprzedaży używanej konsoli
Przejdź do artykułu 15 najdziwniejszych rzeczy, jakie barmani usłyszeli w pracy
Przejdź do artykułu Typowe zdjęcia profilowe na Facebooku
Przejdź do artykułu Historia milionerki, która nie opuszczała pokoju hotelowego
Przejdź do artykułu Jak na piwo (i inne rzeczy) mówią w Europie
Przejdź do artykułu Perfidny trolling komputerowy

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą