Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…BO POWAGA ZABIJA POWOLI

Autentyki XXXI - z imprez, sądu i uczelni

34 997  
9   32  

Jeśli budzisz się dziś z głową ciężką jakby w środku był tylko promieniujący rad, jeśli ślepia jak u żaby, kolor ich niczym sztandar ludu, a w gardle masz mieszaninę rynsztoka i pustyni to oczywiście masz rację - wczoraj była sobota i tej wersji trzeba się trzymać.
Jeśli dasz radę pomyśleć to już wiesz co jest poniżej. Jeśli nie - szeptem podpowiemy: ...autentyki...

Na początek rozstrzygniemy odwieczny spór warszawian i krakowiaków. Za sprawą ziomala-d i lekcji w jego klasie:

Wzburzona Pani profesor na lekcji historii:

"Wiecie, że Kraków ma 7 świętych? Dawniej miasto bez świętego nie miało prestiżu. Wenecja nie miała świętych więc najechała Egipt i ukradła im jednego. Kraków też kiedyś nie miał żadnego. Jak sobie z tym poradzili?"
Klasa chórem: "Ukradli siedmiu!"

(A ile Warszawa ma świętych i co z tego wynika??)

Krótka opowiastka nurka o sile argumentacji:

Kiedyś byłem na imprezie, na której był również student psychologii. Byliśmy już zdrowo wcięci, więc zaczęliśmy bardzo mądre dyskusje, które po jakimś czasie przerodziły się w spór, która z nauk jest ważniejsza: psychologia czy matematyka ?
(P)sycholog był coraz bardziej poirytowany i w końcu stwierdził:
Gościu jak bym chciał, to bym mógł zniszczyć twój mózg !
Na to ja: No to niszcz !
P (już wku.wiony): Gościu zniszczę ci mózg !!!
ja: No niszcz, czekam !!!
P: Naprawdę mogę zniszczyć twój mózg !!!!!
ja: No niszcz wreszcie !!!!!
P: A przyje.ać ci w RYJ ?!!!!!!

Z propozycji nie skorzystałem, ale przekonałem się, że taki psycholog to potęga i mózg naprawdę może zniszczyć, gdyby tylko chciał.

(ciesz się, że nie byłes na imprezie z bojownikiem ciusiem... ten to potrafi przyje... znaczy zniszczyć mózg...)

Zawsze byliśmy za odpowiednim dodatkiem do nauczycielskich pensji ze względu na postepujący uszczerbek na zdrowiu wraz z wysługą lat. Najczęstszą chorobą zawodową jest głuchota, o czym napisał crazy_ahmed:

Na ostatniej lekcji historii w semestrze, nie pamiętam już którym, przyszło do wystawiania ocen. Nauczycielka była już dość leciwa i niekoniecznie lubiana. Doszła w dzienniku do mojego kolegi X. Wahała się czy wystawić mu 3 czy 4. Myślała głośno a z sali dobiegał głuchy pomruk:
- Czwórkę mu...stara czwórkę mu.
Na co ona z uśmiechem na ustach :
- Ach no dobrze, faktycznie się stara.

(a może było coś o czym nie wiemy - może kolega X faktycznie się starał po lekcjach... na przykład nosił leciwej nauczycielce węgiel do piwnicy wy świntuchy!!!)

Inną branżą szczególnie ulubioną przez autentyki jest służba zdrowia. Podesłała to kaprys:

Opowiadała koleżanka, która pracuje w punkcie ksero na mojej uczelni:
"Pewnego pięknego dnia, nie dalej jak dwa, trzy tygodnie temu praca wrzała jak zwykle. Obsługiwałam klientelę, jedna koleżanka kręciła się za plecami przekładając jakieś papiery. W pewnym momencie usłyszałam, jak mówi: "Słuchaj, coś się źle czuję..." Zanim zdążyłam się odwrócić i zareagować, koleżanka leżała na podłodze nieprzytomna. "Gdzie jest pokój pielęgniarki?" rzuciłam w panice do studentów. Oczywiście spotkały mnie tylko puste spojrzenia i wzruszenia ramion. "Gdzie jest pokój pielęgniarki?!" krzyknęłam do ochroniarzy mających niedaleko swoją kanciapę. "Siódemka!".
Pobiegłam jak mogłam najszybciej. W biegu potrąciłam kilku studentów. Nie zwracając uwagi na to, czy ktoś jest w pokoju czy nie, szarpnęłam za klamkę i wpadłam zdyszana do pielęgniarki z lakoniczną, ale pełną dramaturgii informacją: Koleżanka mi w ksero zemdlała! Pielęgniarka spojrzała jak na ciężką idiotkę i powiedziała: "To niech koleżanka przyjdzie..."

(ciekawe czy jakby mi tramwaj wydłużył przyrodzenie to też kazałaby przyjść...)

O biedni studenci prawa, którzy wybraliście karierę sądowniczą. Nie wiecie co was czega. My już wiemy za sprawą Jezyka. A że dobre z nas ludziska to się jego historyjkami z wami podzielimy:

Jeden z warszawskich sądów, dosyć głośna sprawa, medialna, tak więc policja sądowa, BORowiki (bo niektórzy oskarżeni korzystają z ochrony w/w) itd. Sąd ogłasza przerwę i wychodzimy na fajka. Palimy sobie, ale wszystko co piękne kiedyś się kończy - otwierają się drzwi, wychyla się pan z policji sądowej, robi ukłon jak cyrkowy magik, zamiata ręką z "służbowym beretem" jak muszkieterowie u Dumas’a i głośno woła: "Zapraszam, zapraszam!!!" i dalej już znacznie ciszej, ale za to śpiewając: "na teatrzyk kukiełkowy! O smutku, bądź chwili nudy na tej sali nie ma mowy!"
Gdybyście widzieli miny składu sądzącego, prokuratora i całej reszty, gdyśmy się wtoczyli na salę wszyscy jak jeden mąż dusząc się ze śmiechu.

Miał rację pan policjant... jakieś dziesięć minut później na salę wchodzi świadek - dziadek 70 letni, ale sprężysty, rześki, itd. (w końcu emerytowany pułkownik WP!). Staje za barierką i zaczyna zeznawać. Cały jego występ był kabaretem, ale najlepszy był moment gdy Sędzia mówi: "Proszę do mnie podejść" a facet, chwytając za barierkę i próbując wyrwać ją z podłogi pyta: "Z tym pulpitem?" Nikt nie wytrzymał, cała sala ryknęła śmiechem, na co pan pułkownik, z oburzeniem i złością: "Przecież mówił Sąd, żeby odpowiadać zza barierki!!!"

Ten sam świadek, skończył już mówić (a z detalami opowiadał o zdarzeniach sprzed 30-tu paru lat, opisując ubiór, gesty, wygląd osób, które widział raz w życiu) i Sąd tłumaczy mu, że może dostać zwrot kosztów podróży, musi tylko iść do pokoju 312 na 3 piętrze. Świadek słucha, słucha i już ma odchodzić, ale wraca i mówi: "A nie mógłby mi Sąd zapisać, bo wie Sąd... ludzka pamięć jest zawodna, a tu jeszcze tyle tych cyferek..."

(z drugiej strony pewnie wielu z was bojownicy wybierze togę sędziowską właśnie ze względu na takie atrakcje...)

Niezawodny Dziobas wskrzesił znów w autentykach kącik żeglarski:

Pływał na jednym z naszych statków handlowych (a bywały takie, bywały!) marynarz Janusz P., oszczędny do przesady. Skąpstwo usprawiedliwiał tym, że żona wyliczała go z każdego centa. Nie szczędzono mu z tego powodu złośliwych docinków i płatano różne figle. Januszek niewiele się tym przejmował. Gdy inni trwonili w portowych spelunkach ciężko zapracowany grosz, on siedział na statku i wyplatał ze starych lin przeróżne cudeńka.
Miękkie są jednak pozornie chropowate marynarskie serca. Postanowiono więc w brazylijskim porcie Santos zrobić "szplajs" i zafundować Januszkowi najpiękniejszą dziewczynę z "Tawerny". Suto wynagrodzona "praczka", jak nazywano wtedy panienki tej profesji, zaopatrzona w adres, poszła na statek, by wywiązać się ze swoich zobowiązań.
- No money, no money!!! - wykrzykiwał rozpaczliwie Janusz, gdy zobaczył piękność w swojej kabinie.
Dziewczyna jednak wytłumaczyła mu, że pieniędzy nie trzeba, bo friends już zapłacili.
- A ile, ile ci zapłacili? - zainteresował się uszczęśliwiony.
- Dwadzieścia dolarów.
- No to daj dziesięć i idź sobie.

(i co? może to Ci zachodni doradcy powninni się jednak od naszych uczyć jak "geszeft" zrobić, a nie odwrotnie...)

Zwykle nurt autentyków uczelnianych był reprezentowany przez mniej lub bardziej zabawne historie o wykładowcach. Dziś Panie i Panowie bohaterami historyjek nadesłanych przez Azzkikr666 są doły administracji uczelnianej

Wczoraj siedzieliśmy z kumplami na polibudzie, na korytarzu i oglądaliśmy, jak paru panów wywozi stare meble, używając do tego celu windy. Dwóch gości zjechało właśnie z partią mebli na dół, a jeden facet czekał na drugą windę i na wózku miał dwie szafki. Na jednej z szafek była naklejona mapa Polski sprzed kilkunastu lat - czarno - biała - ze starym podziałem administracyjnym. Akurat korytarzem przechodził pewien wykładowca i postanowił zagadnąć faceta z szafkami:
- Widzę, że zabiera pan sobie szafki.
- No zabieram - stwierdził lakonicznie koleś
- O, i ma pan przy okazji starą mapę Polski.
- Starą to ja mam żonę, a mapa jest co najwyżej nieaktualna! - bez zmrużenia oka stwierdził facio.

Po chwili nadjechała winda, z której wysiadła całkiem niebrzydka pani sekretarka, no i gość próbuje się ulokować w tej windzie razem z wózkiem, ale kiepsko mu idzie, więc kobieta postanowiła mu pomóc, chwytając drzwi ze słowami:
- To ja panu potrzymam, a pan niech wsiada...
- Czy ma pani na myśli trzymanie drzwi?? - z dużym uśmiechem pyta facet
- Tak i tylko trzymanie drzwi miałam na myśli - broni się kobieta.

(mamy jednak uzasadnione podejrzenia, czy to aby nie był któryś z panów doktorów dorabiający sobie jako fizyczny...)

Na deser dziś Mattik i jego urzekające historie. Każda z innej beczki ale obie znalazły uznanie bojowników na forum:

Pracuje w dużej firmie, która zajmuje się obsługą ruchu kart płatniczych. Któregoś dnia do naszego DOK-u dzwoni nasz kontrahent i wywiązuje się taki dialog z naszym operatorem :
- Dzień Dobry. Proszę Pana czy ja mógłbym wymienić papier w naszym terminalu ?
- Dzień Dobry. To znaczy? Skończył się panu i chce Pan zamówić nowy ? Czy też chce Pan żebym Panu pomógł w jego wymianie ?
- Nie, nie ... Ja bym chciał w ogóle nowy papier ...
- Jak to nowy ???
- No bo proszę pana na tym ... to znaczy na tych kopiach rachunków co klienci otrzymują to się drukuje na odwrocie napis : "Zapraszamy ponownie" ...
- ??? No to chyba dobrze ? Przecież to reklama dla Pana punktu ... !
- No tak.. ale wie Pan to trochę tak nie na miejscu ...
- Jak to nie na miejscu ? O co Panu chodzi ??
- No bo widzi Pan .... ja dzwonię... ja dzwonię.... z zakładu pogrzebowego ...
Zmieniliśmy mu papier na czysty ....


W latach młodzieńczych wkręciliśmy się z kumplami na 16-tkę (czyli dla niewtajemniczonych 16-te urodziny) ... to była impreza organizowana przez młodszego brata naszego kumpla z klasy ... byliśmy wtedy chyba w ostatniej klasie ogólniaka ...
Ponieważ koleś był nieźle dziany (ze Złotego Trójkąta > czytaj Ząbki, Zielonka, Wołomin) ...to starzy fundnęli mu imprezkę w jakiejś tam niedużej knajpce ... czyli wynajęta sala, nagłośnienie i inne bajery ...
Na imprezkę wpadliśmy w 6-ciu ... wyposażeni odpowiednio ...
No a imprezka kultura pełna ... kolesie w białych koszulkach ... panny w kreacjach wieczorowych ... no istna stypa .... Muzyka też jakaś taka koślawa... więc pierwszą rzeczą było opanowanie zestawu nagłaśniającego co też niezwłocznie uczyniliśmy ...
No i tak po jakichś 2 godzinach jeden z nas odpadł i zaległ na stole ... spał tak ze 3 godziny ...
Około północy się obudził ... nieprzytomnym wzrokiem rozejrzał się po sali ... na przeciwko niego siedziały dwie panny w "pięknych toaletach" ... a obok niego dwóch małolatów w białych koszulkach ... chwycił jednego z gości za ramię i wybełkotał : " Aaaa... gdzieee jessstt Pannnna Młoooda ???"

Oczywiście, gdy podobne zabawne historie wydarzą się w waszym życiu, nie zapomnijcie podzielić się nimi na forum "KAWAŁKI MIĘSNE". Dla najlepszych - poczytne i zaszczytne miejsce na naszej stronie głównej! Innych nagród nie przewidziano - wciąż czekamy na coś co nas naprawdę powali... :)


Oglądany: 34997x | Komentarzy: 32 | Okejek: 9 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

25.04

24.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało