Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…NIECODZIENNIK SATYRYCZNO-PROWOKUJĄCY

Dawne metody podrywu, które dziś by się raczej nie sprawdziły

97 234  
189   34  
Aby zdobyć serce tej jednej jedynej osoby, trzeba czasem poważnie się nagimnastykować. W tej grze każdy najdrobniejszy element jest ważny, a mała wpadka może obrócić w zgliszcza cały misternie budowany plan. Od czego zacząć? Co zrobić, aby nie zbłaźnić się już na wstępie? Dziś powiedzą nam o tym mistrzowie skutecznego podrywu sprzed wieków.

Flirtuj za pomocą wachlarza

Zawsze zastanawiało mnie, czemu w filmach kostiumowych tak częstym motywem jest postać eleganckiej kobiety wymachującej przed sobą ozdobnym wachlarzem. Szczególnie wtedy, gdy w jej towarzystwie jest jakiś wąsaty amant. Czyżby higiena ówczesnych facetów była tak słaba, że zapach spoconego knura drażnił delikatne nozdrza pięknych pań? Nie. Okazuje się, że jak zwykle chodzi o... bzykanie.



Wachlarz stał się modny w pewnych kręgach gdzieś w okolicach XVIII wieku. Kobiety szybko nauczyły się wysyłać swoim adoratorom dyskretne komunikaty za pomocą tego wszechobecnego przedmiotu. Najbardziej wtajemniczone damy znały przynajmniej 30 różnych znaków, które można było wywachlować.

Kup sobie wachlarz i naucz się kilku podstawowych „zwrotów”, a może uda ci się zaciągnąć kogoś do łóżka. Chociaż prawdopodobnie laska uzna cię za niebezpiecznego, transseksualnego świra i wylawszy ci drinka na łeb, pójdzie sobie szukać prawdziwego faceta.

Wywal jej miąższ z dżdżownic na stopy!

Klasyczny podryw nie zawsze działa i czasem w osiągnięciu celu przydaje się magia lub (w przypadku chrześcijan) boska interwencja. Przepis na cudowny miłosny wywar przekazał nam żyjący w XII wieku niemiecki zakonnik – św. Albert z Kolonii. Był on człowiekiem, który zdecydowanie wyprzedzał swoją epokę. Głosił na przykład potrzebę oddzielenia faktów naukowych od wiary. Poszerzał swoją wiedzę na temat przyrody i botaniki, co pozwoliło mu poznać zdrowotne działanie różnych substancji występujących w naturze.



Teraz weźcie kajeciki i zapiszcie sobie Albertowy przepis na zaciągnięcie do barłogu każdej białogłowy. To będzie tak: garść kwiatów barwinka, wymieszana z rozwałkowanymi dżdżownicami i pijawkami. Wstrząsnąć, ażeby osad nie opadł na dno i wylać na stopy swej ukochanej. Tym prostym trikiem sprawisz, że zapała do ciebie uczuciem jeszcze silniejszym, niż byś tego chciał. Nie uściślono, jakie to będzie uczucie. Tego możemy się już tylko domyślać.

Nie upijaj się na oczach teściów!

W dzisiejszych czasach metodą na zbratanie się z teściem (i wkupienie w łaski rodziny) jest obalenie z nim flaszki wybornej wódki i wspólne odśpiewanie „Hej sokoły!” przy wigilijnym stole. Okazuje się, że takie rozwiązanie, mimo że zazwyczaj skuteczne, może skończyć się fatalnie, jeśli wypijesz o kilka kielonków za dużo.
W starych kronikach zapisana jest historia powabnej kobiety – Agaristy, która była córką władcy greckiego miasta Sikionu, Klejstenesa. Ten chciał wydać swoją pociechę za mąż. Aby wybrać najlepszego z kandydatów, urządził specjalny turniej. Wśród tuzina amantów znalazł się wysoko postawiony urzędnik – Hipokleides, który wyraźnie przodował w takich dziedzinach jak wyścigi rydwanów czy zapasy, przez co szybko stał się faworytem władcy oraz jego córki.

Niestety, sprawa się „rypła” podczas uroczystego obiadu na cześć zwycięzcy. Przyszły mąż Agaristy upił się bowiem w sztok i zaczął rozrabiać. Pląsał, krzyczał, obrażał gości, a na koniec stanął na głowie i wierzgał nogami w takt muzyki. Klejstenes zniesmaczony zachowaniem niedoszłego zięcia zmienił zdanie i poinformował go, że ten właśnie „odtańczył sobie żonę” i że o ślubie może zapomnieć. Będąc cały czas w stanie upiornego upojenia alkoholowego, adorator wdzięków Klejstenesowej córy wrzasnął: „οὐ φροντίς Ἱπποκλείδῃ”, co można przetłumaczyć jako “Hipokleides ma to gdzieś!”. Pewnie potem żałował.

Zanurkuj w bebechach kobiety!

„Żaden mężczyzna nie powinien brać ślubu, zanim nie przestudiuje anatomii i nie przeprowadzi sekcji zwłok przynajmniej jednej kobiety” - twierdził słynny francuski powieściopisarz Honoré de Balzac. Taką radę zamieścił on w wydanym w 1829 roku dziele pt. „Psychologia małżeństwa” i pisząc te słowa myślał całkiem serio. Pewnie uważał, że znajomość wnętrza kobiecego truchła pozwoli mu zrozumieć tajemnice jej umysłu. No, cóż – próbować warto.



Uważaj na wilkołaki!

Tymczasem żyjąca na początku XX wieku pisarka Myrtle Reed, autorka niemałej ilości książek kucharskich, napisała też podręcznik z radami dla młodych kobiet. Znalazła się tam wzmianka o tym, aby żadna rozsądna pani nie przyjmowała oświadczyn faceta, który robi to przy pełni Księżyca lub zaraz po posiłku. „Mężczyźni nie są wówczas sobą!” - twierdziła Reed. Jako że publikacja, o której mowa, zwie się „Książką starej panny”, śmiemy twierdzić, że Myrtle zmarła jako bojąca się wilkołaków, przesądna, nieskalana grzechem posiadaczka tuzina kotów.



Kup sobie kobietę na rynku!

Żyjemy w ciągłym pośpiechu i nie mamy czasu na takie pierdoły jak randki czy romantyczne podchody. Na szczęście jest Tinder i seks na wyciągnięcie palca. Już kiedyś, dawno temu, ktoś wpadł na równie genialne przyspieszenie żmudnego procesu zdobywania kobiecego serca, tudzież innych części ciała. Otóż dzięki greckiemu historykowi Herodotowi znamy zwyczaje Babilończyków, którzy stworzyli znakomity system, dzięki któremu każdy mógł znaleźć sobie partnera – nawet jeśli było się kimś wyjątkowo szpetnym lub biednym jak kościelna mysz.



Szukający sobie żon mężczyźni mogli udać się na targ, gdzie odbywały się aukcje kobiet. Tak jest – panie wystawione były na sprzedaż, niczym bydło. Najpierw sprzedawano najbardziej powabne niewiasty, których nabywcami byli faceci, którzy na drodze licytacji zaoferowali za nie najwyższe kwoty.
Na końcu zostawały tylko panie o szpetnej urodzie, zdeformowane lub stare. Wówczas handlarz zmieniał zasadę i od teraz to on podbijał stawkę, oferując potencjalnym klientom kasę za wzięcie sobie niezbyt urodziwej żony. W ten sposób bogaci faceci zdobywali najładniejsze dziewczyny, natomiast brzydkie kobiety dostawały mężów, którzy za obietnicę opieki nad nowym „nabytkiem” przestawali być biedni. Prawda, że to genialne w swej prostocie?

Źródła: 1, 2, 3, 4
14

Oglądany: 97234x | Komentarzy: 34 | Okejek: 189 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

28.03

27.03

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało