Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…BO POWAGA ZABIJA POWOLI

Jakich błędów nie popełniać decydując się na pierwszy tatuaż (a oni je zrobili)

102 675  
336   104  
A więc zdecydowałeś się na swój pierwszy tatuaż. Rozbiłeś świnkę-skarbonkę, dorzuciłeś trochę hajsu z komunii i psychicznie przygotowałeś się na kilka godzin nieznośnego bólu. Bólu, którego efektem będzie symbol mówiący o wnętrzu twojej duszy, to będzie głęboki jak Mariański Rów przekaz pełen życiowej mądrości i uniwersalnego piękna! Niewielka gwiazdka na ramieniu albo posępna czaszka z nożem w zębach. Czad, c’nie?

Posiadanie tatuażu dla samego faktu posiadania go zazwyczaj kończy się tak, że już po paru latach zaczynamy żałować podjętej na szybko decyzji. Anielskie skrzydła na plecach, które jeszcze w lipcu 2015 roku wydawały ci się seksownym symbolem wolności, teraz przypominają ci o twoim estetycznym niedorozwoju, który w połączeniu z intelektualną kulawością tworzy mieszankę kwalifikującą cię do miana typowej Karyny. Zanim więc zdecydujesz się na aplikowanie atramentu w skórę, przemyśl to dobrze i nade wszystko – staraj się nie popełniać poniższych błędów.

Nawet nie patrz na popularne wzory!

Moda jest spoko, jeśli ogranicza się do twoich ciuchów, fryzury czy fantazyjnie wystrzyżonego zarostu. Po jakimś czasie trendy jednak przemijają. O ile takie na przykład spodnie-dzwony najzwyczajniej w świecie wywalisz do kosza, a kozia bródka zniknie po spotkaniu z maszynką do golenia, to już sporym problemem może okazać urżnięcie sobie ramienia z tribalem czy jebutną, dwukolorową gwiazdką. A przecież te motywy jeszcze parę lat temu były całkiem w dupkę, a każdy szanujący się tatuażysta umiał nawet po pijaku i z zasłoniętymi oczami wydziabać takie takie wzory na skórze swojego klienta!



Jeśli więc nie potrafisz odsunąć mody na bok, to lepiej nie decyduj się na tatuaż, bo potem wydasz krocie na artystę, który w pocie czoła będzie usiłował zakryć ten bubel jakimś nowym, badziewnym wzorem z ograniczonym terminem ważności.

Unikaj tatuażowego kołczingu

Mądrości życiowe Alberta Einsteina, porzekadła, motywujące hasełka w stylu „Nie byłabym sobą, gdybym była inna” zachowaj sobie dla Facebooka. Pewnie za kilka lat wyrośniesz z pieprzenia głupot i przekonasz się, że wiele z tych podniośle brzmiących tekstów to tylko puste i dość kiczowate pitu-pitu. Doprawdy, szkoda miejsca na twojej skórze, aby utrwalać takie rzeczy na stałe. Już większą wartość będzie miał hołd złożony twojej mamie poprzez wytatuowanie sobie na bicku nieśmiertelnego: „Krzysiu, chodź na obiad! Zupa stygnie!”.



Imię twojego chłopaka/dziewczyny

No, wiadomo, że po dwóch tygodniach spotykania się czas przenieść związek na wyższy etap. Niech jednak będzie to na przykład pierwsze "ass to mouth", ale nie tatuaż z imieniem partnera! Istnieje bowiem duże prawdopodobieństwo, że za parę dni dziewczę zdradzi cię z autobusem Arabów i nigdy nie będziesz już sobą, o nie. Zostaniesz sam jak palec z kiłą i nie do końca zagojonym napisem „Honorata” na sercu. Jeśli nic z tym cholerstwem nie zrobisz, to już do końca życia każde zerknięcie w lustro będzie ci przypominać o tym miłosnym zawodzie i bolesnej procedurze leczenia wenerycznej niespodzianki. Nie warto.



Nie tatuuj sobie symboli, których znaczenia nie rozumiesz

Kotwica na łapie zawsze wygląda zajebiście, ale nijak nie pasuje do cierpiącego na chorobę morską chucherka, które ostatni raz duży akwen widziało podczas jednodniowej wizyty nad Zalewem Sulejowskim. Dziary tego typu kiedyś wykonywali sobie zaprawieni w boju marynarze, którzy osiągnęli stopień bosmana, lub zakapiory, co to na kruchej łajbie przepłynęły Atlantyk!
Albo łezki pod okiem, czyli klasyk więziennej sztuki dekorowania ciała. Zazwyczaj oznaczają one ilość lat, które jego posiadacz spędził w pierdlu, jednak np. w Meksyku może to dotyczyć też ilości gwałtów, których za kratkami delikwent padł ofiarą. Już chyba lepiej wydziabać sobie dorodny, chiński napis „kotek gombao” i wmawiać wszystkim, że to podniosły fragment z „Dialogów konfucjańskich”, określający twoją życiową filozofię.



Za żadne skarby nie oddawaj się w ręce „kolegi, który się uczy”

Większość koszmarnych dziar, które widziałem, to dzieło tajemniczego „kolegi, który się uczy”. Tenże jegomość, który zrobi ci tatuaż za czteropak Harnasi, zazwyczaj nie ma za grosz talentu, a sztukę modyfikacji ciała poznał tydzień temu, kiedy to na Olx kupił amatorską dziargałkę wykonaną przez jakiegoś gita na bazie silniczka z walkmana, gumek recepturek i długopisu. Kolega może i ma dobre zamiary i naprawdę chciałby, aby jego dzieło wyglądało jak praca, którą mógłby pochwalić się na konwencie tatuażu, ale może lepiej, aby za brudnopis posłużył mu jakiś inny łoś.



Nie każde miejsce nadaje się na dziarę

Ból. Do tego można się przyzwyczaić. Jeśli wychodzisz z takiego założenia, to super. Pewnie, że będzie bolało jak diabli, gdy tatuator zacznie ci ryć igłami po żebrach albo ozdobi twoje jądra symbolem yin i yang. No, bo przecież warto poświęcić się dla szczytnego celu! Czasem jednak to nie ból sprawia, że wypada rozważyć zmianę umiejscowienia tatuażu. Dziarka na niektórych częściach ciała niestety szybciej reaguje na upływający czas. Palce, łokcie, stopy, wewnętrzna strona dłoni to zdecydowanie najgorsze miejsca na wymarzony wzorek. No, dobra. Wróć. Najgorsze, co możesz zrobić, to pozwolić komuś zbliżyć się z igłą do oka i zrobić z siebie niewidomego gościa, który w czasie świetności swego wzroku za dużo naoglądał się teledysków Popka.



Logo swojego ulubionego zespołu/grupy sportowej?

Gusta się zmieniają - wiadomo. Człowiek dojrzewa, poszerza horyzonty, poznaje nowe brzmienia, a potem, po wielu dekadach, znajduje gdzieś zakurzoną kasetę z rzeczami, których słuchał w latach szczenięcych i okazuje się, że to jakiś upiorny, nie dający się słuchać szajs. Niektórym potrzeba było kilkudziesięciu lat, aby zorientować się, że Abba to najgorszy szwedzki wynalazek od czasów wegańskich klopsików z Ikei!* Serio, gdybym jako kilkunastoletni szczyl miał robić sobie „muzyczną” dziarę, to pewnie walnąłbym sobie logo Manowara na łydce… I bym dziś pewnie nie miał łydki, albo chodził tylko w długich spodniach.**



To samo się tyczy umiłowania grup sportowych. To, że jako młodzian byłeś zaciekłym fanem klubu piłkarskiego Smoki Podole Małe, nie oznacza, że za parę lat nie walniesz tej zajawki w kąt i zajmiesz się szydełkowaniem. Po co więc ozdabiać się na stałe czymś, co może być tylko chwilową zajawką?

*Miłośników brzmień tego zespołu serdecznie zapraszam do wściekłej szarży w komentarzach. Chętnie sobie poczytam.
** Fanów Manowara jednak muszę przeprosić. Może to kicz zasilany morzem testosteronu, no ale w końcu brothers of metal will always be there. Standing together with hands in the air!


Pewne rzeczy noś w sercu, a nie na skórze

Tak bardzo wierzysz w zbawczą siłę Jezusa, że aż wytatuujesz sobie jego nieskalane bliskowschodnią urodą oblicze na klacie? Twoje ciało – twoja sprawa, nawet jeśli taka manifestacja wiary jest tania jak wymiętoszone szorty na osiedlowym przegrzebie.
Zastanów się też dobrze, czy utrwalenie na skórze symbolu Polski Walczącej jest tylko chwilową manifestacją twoich politycznych poglądów, czy jedynym godnym sposobem na okazanie szacunku osobom, które zginęły za twoją ojczyznę. Pomyśl dobrze, a może dojdziesz do wniosku, że niektóre rzeczy warto nosić w sercu, a nie robić z nich koślawy transparent na pokaz.

18

Oglądany: 102675x | Komentarzy: 104 | Okejek: 336 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły
Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało