W dzisiejszym odcinku zobaczymy w jakim stanie jest wrak Titanica, poznamy nieciekawą przyszłość nowych telefonów of Huawei oraz przekonamy się, dlaczego elektryczne hulajnogi wcale nie są takie fajne, jak nas zapewniają.
Messenger of Facebooka to zdecydowanie jedna z najczęściej używanych tego typu aplikacji w naszym kraju. W innych częściach świata przebija ją Telegram czy WhatsApp, jednak u nas to Messenger dzierży palmę pierwszeństwa. Właśnie dlatego dla wielu z nas interesująca informacją może być to, że
aplikacja otrzyma nową funkcję.
Pojawi się ona w trakcie rozmowy wideo i będzie to
udostępnianie ekranu naszego smartfona innym użytkownikom. W przeciekach, do których udało się uzyskać dostęp, wyraźnie widzimy kilka zrzutów ekranu, na których zobaczyć można nową opcję „Share Your Screen Together”.
Nowa funkcja nie została jeszcze oficjalnie potwierdzona przez Facebooka, jednak jest to tylko kwestia czasu. Niestety na chwilę obecną nie wiadomo, kiedy może to nastąpić. Wygląda jednak całkiem obiecująco i dla wielu użytkowników może okazać się bardzo przydatna.
Nareszcie! Pierwszy indywidualny youtuber doszedł do magicznej granicy 100 mln subskrypcji w serwisie. Dokonał tego nie kto inny, jak PewDiePie. To jednak nie jedyny sukces, jaki udało mu się ostatnio osiągnąć. Felix – bo tak ma na imię twórca – wziął również ślub ze swoją długoletnią narzeczoną Marzią.
PewDiePie oczywiście nie jest pierwszym kanałem, któremu udało się dojść do 100 mln. Już wcześniej dokonał tego T-Series – hinduski kanał z muzyką Bollywood – z którym Felix przez długie miesiące toczył zaciekły bój o bycie numerem jeden w serwisie. Niestety korporacja w końcu wyprzedziła go na dobre i nawet szeroko zakrojona kampania nie pomogła w osiągnięciu sukcesu. 100 mln udało się również wbić kanałowi YouTube Music, jednak – podobnie jak T-Series – jest to kanał korporacyjny, który z indywidualnymi użytkownikami nie ma wiele wspólnego.
Pozostało więc tylko pogratulować PewDiePie jego sukcesów i życzyć kolejnych.
Wrak okrętu RMS Titanic nie był odwiedzany od przeszło 14 lat, przez co nie wiedzieliśmy, w jakim stanie znajdują się szczątki jednego z najbardziej znanych statków pasażerskich w historii. Na szczęście grupa badaczy zdecydowała się niedawno zejść na głębokość 3810 metrów i sprawdzić, co słychać tam na dole. Okazało się, że nie jest najlepiej.
Łódź podwodna Triton 36,000/2 zeszła niedawno na głębokość prawie 4 km aby zbadać, w jakim stanie są szczątki jednego z najsłynniejszych statków pasażerskich na świecie. Na pokładzie łodzi znajdowali się Rob McCallum, Victor Vescovo, Parks Stephenson. Wszyscy mężczyźni w pewien sposób interesowali się losem TItanica i zależało im na tym, aby wrak nie zniknął z powierzchni ziemi na zawsze.
Titanic zatonął w trakcie swojego dziewiczego rejsu na trasie Southampton – Cherbourg – Queenstown – Nowy Jork w 1912 roku. W nocy z 14 na 15 kwietnia okręt zderzył się z góra lodową, przez co w burcie powstała dziura, przez którą na pokład gwałtownie zaczęła wdzierać się woda.
Statek szybko poszedł na dno, zabierając ze sobą ponad 1500 osób.
https://youtu.be/I5EmvBqFrPU
Na początku uważano, że wrak statku leży sobie bezpieczny na dnie, a po czasie nawet uda się wydobyć go na powierzchnię. Niestety wyprawa Roberta Ballarda z 1985 roku rozwiała wszelkie wątpliwości.
Wtedy udało się ustalić, że statek pękł na pół i uderzył o dno z bardzo dużą prędkością. Przez co w wielu miejscach zastano jedynie warstwy sprasowanego metalu .
Członkom ostatniej ekspedycji udało się zarejestrować materiały w rozdzielczości 4K. Przy okazji udało się ustalić, że
tempo niszczenia statku jest znacznie większe, niż wcześniej przypuszczano. Oprócz słonej wody przyczyniają się do tego różne szczepy bakterii, które żerują na wraku.
Eksperci próbują wymyślić sposób na zabezpieczenie pozostałości po okręcie, ponieważ, jak tak dalej pójdzie, wkrótce nie będzie tam czego oglądać.
Elektryczne hulajnogi stanowią dla nas zagrożenie. I nie chodzi tylko o te do wypożyczenia porzucone na środku chodnika, o które niewidomi mogą przypadkiem się potknąć i upaść. Nie chodzi też o te użytkowane przez nieodpowiedzialnych milenialsów, pędzących 20-30 km/h chodnikiem i lawirujących między pieszymi.
Chodzi o urządzenia, które dosłownie wybuchają i przyczyniają się do powstawania pożarów.
Wybuchające baterie to jednak nie pierwszyzna. Przed hulajnogami robiły to już telefony od Samsunga, potem telefony od Apple’a, następnie e-papierosy, słuchawki bezprzewodowe, jeździki no i w końcu przyszła pora na hulajnogi elektryczne.
Kilka dni temu na balkonie jednego z gdyńskich bloków doszło do pożaru, któremu winna była hulajnoga – czy może raczej jej bateria. Podobne incydenty miały wcześniej miejsce w Sopocie, Poznaniu i Warszawie.
Zapaliły się hulajnogi składowane przez serwisanta na balkonie. Potwierdził to rzecznik lokalnej straży pożarnej, który poinformował, że bateria jednego z urządzeń miała w pewnym momencie temperaturę wynoszącą 150 stopni Celsjusza. Firma Quick – właściciel hulajnogi, która zapaliła się na jednej z sopockich ulic – napisał w oświadczeniu, że incydent był wynikiem aktu wandalizmu. Nie należy jednak wykluczyć możliwości samozapłonu, jak miało to miejsce w Gdańsku. Przyczynić mogły się do tego upały, jakie ostatnio nawiedziły nasz kraj.
Wygląda więc na to, że lepiej nie znajdować się w pobliżu takiej hulajnogi, kiedy na zewnątrz panuje upał. Na szczęście prognozy pogody wskazują na to, że w najbliższym czasie upały nam już nie grożą.
Kilka dni temu Google potwierdziło, że – w związku z sankcjami handlowymi, jakie USA nałożyło na Chiny – nie może wydać licencji na swoje własne aplikacje firmom takim jak Huawei. Oznacza to, że
kolejne flagowce od producenta mogą pojawić się na rynku bez YouTube’a, Map Google czy całego sklepu Google Play.
Nie muszę chyba dodawać, że na pewno nie spotka się to z entuzjazmem ze strony klientów.
Dla mieszkańców USA czy Europy aplikacje Google stanowią podstawę użytkowania systemu Android. Dodatkowo sklep Google Play jest miejscem, z którego pobierane są wszystkie inne aplikacje.
Choć swego czasu sankcje zostały złagodzone, a do urzędów w USA napłynęło mnóstwo wniosków, decyzja wciąż pozostaje niezmienna i nic nie wskazuje na to, aby w najbliższym czasie miało być inaczej.
Eksperci i analitycy przewidują, że urządzenia od Huawei mogą być nieatrakcyjne dla konsumentów z zachodu. Inaczej sprawy wyglądają w Chinach, gdzie większość aplikacji od Google – i nie tylko – po prostu nie działa, a niemal każda z nich ma swój chiński odpowiednik. Podobna rzeczywistość może wkrótce czekać użytkowników Huawei. Choć z drugiej strony w całkiem podobnej sytuacji jest Amazon i jego tablety Kindle Fire. Nie mają one aplikacji od Google’a, a jakoś dają sobie radę na rynku.
Nie wiadomo jak potoczą się dalsze losy serii Mate 30, której premiera została przewidziana na wrzesień. Całkiem możliwe, że
będą to pierwsze smartfony, bezpośrednio dotknięte negatywnymi skutkami sankcji nałożonych na Chiny. Producent uruchomił nawet
specjalną stronę, za pośrednictwem której odpowiada na wszystkie pytania, jakie mogą nurtować zaniepokojonych konsumentów.
Źródła:
1,
2,
3,
4,
5,
6
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą