Widzisz tego typa w lustrze? Kogoś ci przypomina?
Gdyby tak przybrał trochę masy mięśniowej, to gość wyglądałby
niczym Vin Diesel. No, powiedzmy – jego znacznie uboższa i trochę
bardziej zmęczona życiem wersja! Jakby
dobrze pokombinować, to z takim wyglądem i charyzmą da się
zarobić niemałą kasę. Trzeba tylko pomyśleć jak to zrobić.
Cóż, opcji jest kilka, więc już teraz zabierz się za siebie, bo
wkrótce będziesz tarzał się w forsie niczym pewien skąpy kaczor
z kreskówki Disneya!
#1. Możesz zostać… alkoholikiem
Biednym pijakiem
żebrzącym przed Biedronką o dwa złote od kierownika może zostać
każdy, ale już bycie żuliskiem z klasą, forsą i tłumem fanów
jest zajęciem wyjątkowo prestiżowym. Taki los spotkał faceta o
wyjątkowo swojskim nazwisku (i imieniu zresztą też). Mowa o
niejakim Thaddeusu Kalinoskim. W 2012 roku mężczyzna ten przybył w Las Vegas, aby wzbudzić szczególne zainteresowanie wśród
bywalców kasyn i nocnych klubów. Po wcześniejszym zapuszczeniu
brody i założeniu na nos okularów przeciwsłonecznych
człowiek
ten wyglądał niczym brat bliźniak Zacha Galifianakisa
– aktora,
który zdobył sławę jako jeden z bohaterów serii filmów „Kac
Vegas”.
I pół biedy, aby skończyło się jedynie na fotkach z
balującymi w „mieście grzechu” imprezowiczami. Nie. Każdej
nocy dziesiątki osób gotowe były płacić tysiące dolarów za to,
aby Kalinoski uświetnił swoją obecnością wieczory kawalerskie. Z
propozycji tych Thaddeus oczywiście chętnie korzystał. I tak też
podczas gdy do jego kieszeni lał się hajs (coś ok. 20 tysięcy dolarów miesięcznie), równocześnie do gardła
mężczyzny tłoczone były cysterny alkoholu, a do nosa trafiały
grube kreski najlepszego koksu.
Mało brakowało, a gość stałby
się takim samym wrakiem człowieka, jak jego ekranowy odpowiednik.
Dobrze więc, że po pięciu latach od rozpoczęcia swojej kariery
jako imprezowy sobowtór znanego aktora Kalinoski poszedł po rozum
do głowy i zdecydował się na emeryturę.
#2. Albo aktorem porno!
To oczywiste, że
jeśli przypominasz Kim Kardashian czy inną Rihannę, a jedyny
talent jaki posiadasz to umiejętność jazdy na drążku, drzwi
kariery w przemyśle dla dorosłych stoją dla ciebie otworem. Co
natomiast z osobami będącymi zadziwiająco podobnymi do publicznych
postaci, którym bardzo daleko do miana seks-symboli? Tak się
składa, że w kinie ślizganym również i dla takich ludzi znajdzie
się miejsce. I to całkiem nieźle płatne! Weźmy na przykład
takiego Evana Stone’a (w branży od prawie pół wieku!), który
zarobił naprawdę ładną sumkę za
swój 50-minutowy występ w produkcji „The Donald”.
Film ten
wyszedł spod ręki samego Larry’ego Flynta. Wydawca Hustlera i
posiadacz popularnej wśród miłośników szajse-wideo wytwórni
nigdy nie krył swojej pogardy dla amerykańskiego prezydenta. Tym
bardziej więc wyłożył pieniądze na pieprzną parodię, której
bohaterem został tenże polityk.
Fakt, że w biznesie
XXX pojawiają się klony znanych polityków nie jest niczym nowym,
natomiast prawdziwym dziwactwem może być sytuacja, kiedy znany
kongresmen ma porno-bliźniaka innej płci niż on sam. Taka sytuacja
miała miejsce parę lat temu, gdy niejaka
Searcy Hayes –
amerykańska kura domowa
– zgodziła się przyjąć od kierowników
strony xHamster okrągłe 10 tysięcy dolarów za nagranie seks-taśmy.
Kto chciałby oglądać wygibasy mocno
obłej i daleko odbiegającej od aktualnych kanonów urody kobiety?
Ano setki tysięcy osób. Tak się bowiem składa, że babeczka ta ma twarz
bardzo podobną do fizjonomii Teda Cruza – amerykańskiego senatora ze stanu
Teksas, który to w 2013 roku ubiegał się o urząd prezydenta USA!
Z biznesowego punktu widzenia – to musiało się sprzedać!
Nagranie zatytułowane „Female Ted Cruz Lookalike Get Penetrated”
zyskało swoich fanów, a pani Hayes, która już wcześniej nagrała (ziemniakiem) parę sprośnych amatorskich klipów zyskała sporą
sławę!
#3. Możesz też wkręcać
ludzi i tym samym wkur#iać osobę, którą naśladujesz
Nigdy nie przyszło
mi do głowy, aby wykorzystać fakt mego podobieństwa do Brada Pitta i rozdawać autografy. W
sumie to muszę o tym pomyśleć… Tak przez lata robił niejaki
Michael Clayton, który do złudzenia przypominał samego Robina
Williamsa. Facet wkręcał ludzi, że jest znanym aktorem.
Czasem udzielał wywiadów, innym razem pozował do zdjęć. Wszyscy
byli przekonani, że mają do czynienia z gwiazdą „Pani
Doubtfire”.
Clayton startował też w niezliczonej ilości
konkursów na sobowtóra Williamsa (wszystkie wygrał) oraz, dzięki
pomocy swojego agenta, pojawiał się na publicznych występach, za
które – ma się rozumieć – brał sowitą zapłatę. Sprawy jednak
nieco się skomplikowały, gdy Clayton, podawszy się za sławnego
komika, skontaktował się z organizatorami wielkiej imprezy
charytatywnej w Missouri i
wprosił się tam jako gwiazda wieczoru.
Przekręt wyszedł jednak na jaw i całe przedsięwzięcie trzeba było
odwołać. Straty oszacowano na 45 tysięcy dolarów. Williams
dowiedziawszy się o szargającym jego dobre imię sobowtórze
wytoczył mu sprawę sądową. Ostatecznie skończyło się na tym,
że Clayton musiał skończyć swoją karierę naśladowcy wielkiego komika.
#4. Różnica wieku?
Żaden problem!
Harrison Ford
dobiega już osiemdziesiątki (aż trudno uwierzyć, że ten starszy pan
niebawem po raz kolejny wcieli się w Indianę Jonesa!) i trzeba się liczyć z tym, że niebawem pójdzie na emeryturę. Tymczasem
jest pewien młodzieniec, który nie tylko przypomina tę gwiazdę,
ale i w doskonały sposób ją naśladuje. I mówimy tu nie tylko o
mimice, ale też o gestach, a nawet o barwie głosu! Oto Anthony Ingruber –
liczący sobie 31 wiosen i urodzony w Australii aktor, który od
dobrych kilkunastu już lat statystuje w różnych filmach i
serialach.
Prawdziwą sławę zyskał jednak za sprawą swojego
opublikowanego na YouTubie w 2008 roku klipu, w którym to wcieliwszy
się w Hana Solo, odegrał scenkę monologu tej postaci pochodzącą z
„Nowej nadziei”. Zrobił to tak dobrze, że gdy parę lat temu
pojawiły się pierwsze doniesienia o pracach nad filmem, w którym
to bohaterem miał być uwielbiany przez fanów gwiezdnej sagi
awanturnik, wielu internautów
domagało się, aby to właśnie
Ingruber dostał główną rolę.
Jak wiemy – Hana
Solo ostatecznie zagrał Alden Ehrenreich. Anthony w międzyczasie
rozpoczął karierę jako aktor głosowy (można go było usłyszeć
w roli Jokera w wydanej przez Telltale serii gier o Batmanie). Mimo
że Ingruber nigdy nie zasiadł za sterami Sokoła Millennium, to los
dał mu okazję wcielić się w młodszą wersję postaci granej
przez Harrisona Forda w produkcji pt. „Wiek Adaline”. I trzeba
przyznać, że lepszego artysty do tej roli nie dałoby się znaleźć.
#5. A może by tak
przejąć karierę po zmarłym gwiazdorze?
Poznajecie tego
pana? No raczej! Kto nie zna Charlesa Bronsona – wielkiego gwiazdora
kina akcji, znanego m.in. z serii „Życzenie śmierci”?
Swoją
drogą, warto tutaj podzielić się pewną interesującą
ciekawostką. Mimo że artysta ten często wcielał się w role
Indian, szczególnie na początku swojej kariery, to tak naprawdę
miał on pochodzenie polskie. Jego rodzice wyemigrowali z terenów,
które niegdyś wchodziły w skład naszego państwa, a obecnie
należą do Litwy. Swoją „indiańską” urodę aktor ten
zawdzięcza faktowi, że
jego ojciec miał korzenie tatarskie. Wróćmy
jednak do pana ze zdjęcia powyżej. Trudno w to uwierzyć, ale ten
mężczyzna o absolutnie niepowtarzalnej twarzy i jedynym w swym
rodzaju wąsie... nie jest Charlesem Bronsonem! To urodzony na
Węgrzech Robert „Bronzi” Kovacs, który od paru ładnych już
lat robi karierę, występując w filmach kategorii B.
Nietrudno się
domyślić, że aktor ten wykorzystuje swoje niesamowite podobieństwo
do zmarłego 18 lat temu gwiazdora, grywając w produkcjach
bliźniaczo wręcz podobnych do tych, w których zwykł pojawiać się
Bronson.
I tak też na przykład można go było zobaczyć w filmie
„Pewnego razu w Deadwood” (już samym tytułem nawiązującego do
„Pewnego razu na Dzikim Zachodzie”, w którym to Charles zagrał)
czy chociażby w „Pocałunku śmierci” (będącym niskoklasową
czkawką po wspomnianym „Życzeniu śmierci”). Zresztą cała –
jak dotąd dość krótka – kariera tego węgierskiego osiłka
przypomina pokraczny hołd dla Bronsona.
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą