Amisze żyją inaczej niż reszta społeczeństwa – a to sprawia, że narosło wokół nich wiele mitów. Oto 7 najpowszechniejszych, które warto przy okazji nieco wyprostować.
#1. Bez kontaktu ze współczesną cywilizacją
Wbrew temu, co może się niekiedy wydawać, amisze nie żyją na Sentinelu, a w środkowych Stanach Zjednoczonych. Założenie, że nie mają kontaktu z cywilizacją, jest więc nieco przesadzone. Nawet jeśli na co dzień starają się od niej izolować, to kontakty oczywiście się zdarzają – i przybierają niekiedy dość brutalną formę, jak w 1998 roku, kiedy dwóch amiszów, obaj o imieniu Abner, aresztowanych zostało za handel narkotykami. Pikanterii sprawie dodaje nazwa miejscowości. Sytuacja wydarzyła się bowiem w Intercourse w stanie Pensylwania.
Większości ludzi trudno byłoby wyobrazić sobie dzisiaj życie całkowicie bez prądu – a przecież amisze tak właśnie żyją. Otóż nie do końca. Po pierwsze, nie jest to jednolita grupa, a wiele pomniejszych grup czy wręcz sekt, z których każda do pewnego stopnia rządzi się własnymi prawami. Po drugie, amisze konsekwentnie odmawiają przyłączenia do sieci elektrycznej, co nie znaczy, że odrzucają prąd jako taki. Panele słoneczne, spalinowe generatory prądu, baterie i akumulatory – wszystkie te udogodnienia są akceptowane dopóty, dopóki nie powodują nadmiernego zbliżenia się do cywilizacji.
Gdyby człowieka tyle rzeczy nie rozpraszało, to może by sobie lepiej radził, biznes jakiś nawet otworzył… Coś, co wydaje się czczym gadaniem, okazuje się mieć potwierdzenie w praktyce. Może być pewnym zaskoczeniem, niemniej jednak amisze bardzo dobrze radzą sobie z przedsiębiorczością, nierzadko dorabiając się naprawdę dużych pieniędzy. Zwykle nie obnoszą się jednak ze swoim bogactwem. Przemysł drzewny i spożywczy – to właśnie w tych branżach spotkać można najwięcej amiszów. Żeby było ciekawiej, według statystyk upada zaledwie co dziesiąte ich przedsięwzięcie – podczas gdy dla ogółu społeczeństwa statystyki są pięciokrotnie gorsze.
Samochody to bardzo wygodny wynalazek, który ułatwia przemieszczanie się na większe odległości. Nie tak wielkie jak w przypadku podróży lotniczych, ale zawsze. Jeśli chodzi o amiszów, samoloty z założenia są wykluczone. Transport publiczny – już niekoniecznie. Co więcej, niekiedy w grę wchodzi nawet skorzystanie z taksówki. Jeśli jednak nie zaistnieje żadna z bardziej palących potrzeb, w zupełności wystarczają powozy konne. W miejscach, w których amiszów jest więcej, powstają nawet specjalnie przeznaczone dla nich parkingi.
Czy amisze z góry skazani są na styl życia narzucony im przez rodziców? Tu akurat niekoniecznie. Istnieje bowiem coś takiego jak Rumspringa, czyli zaczynający się ok. 16 roku życia okres, podczas którego młodym amiszom pozwala się na więcej kontaktu ze światem zewnętrznym. To czas, kiedy mogą się wyszaleć i samodzielnie zdecydować, jakie życie wolą. Gdyby jednak komuś przyszły na myśl ekscesy własnych młodzieńczych lat, to raczej nic z tego. Zwykle amisze nie pozwalają sobie na więcej szaleństwa niż powąchanie piwa czy pójście do kręgielni.
Nieczęsto się zdarza odwiedzać kościoły amiszów – i to nawet nie dlatego, żeby amisze byli pod tym względem nieprzychylni obcym. Po prostu kościoły amiszów nie istnieją. Członkowie grupy wychodzą z założenia, że wiara tkwi w człowieku, nie w budynku – a zatem wznoszenie specjalnych świątyń mija się z celem. Zamiast tego amisze spotykają się chętnie we własnych domach i tam, w mniejszych gronach, oddają się modlitwom. Spotkania nie odbywają się też zbyt często – zwykle raz na dwa tygodnie – i każdorazowo w innym domu, by nie obciążać gospodarzy obowiązkiem regularnej organizacji.
Amisze sami z siebie unikają kontaktów ze światem zewnętrznym – a jak to wygląda w drugą stronę? Czy amiszem można zostać? Szczególnie wielu chętnych nie ma, ale tak czy owak nie jest to całkowicie wykluczone. Do niektórych wspólnot amiszów można dołączyć z zewnątrz, pod warunkiem jednak, że zawczasu pozna się społeczność i wyrazi gotowość do zaakceptowania wszystkich obowiązujących w niej zasad. Gdy członkowie zgodnie dojdą do wniosku, że intencje nowo przybyłego są szczere, prawdopodobnie nic nie stanie na przeszkodzie w dołączeniu do grupy. A gdyby ktoś zastanawiał się, po co w ogóle to robić – zmęczenie cywilizacją jest jednym z chętniej przywoływanych argumentów.
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą