Sabrina Salerno, włoska piosenkarka, modelka i aktorka urodziła się 15 marca 1968 roku w Genui we Włoszech. Znana na całym świecie z hitu „Boys (Summertime Love)” ma dziś 56 lat i jest rasowym MILF-em. Ostatnio udzieliła wywiadu dla jednej z włoskich gazet i ten wywiad dla was przetłumaczyliśmy.
Dwadzieścia milionów sprzedanych płyt, w czasach kiedy sprzedawały się płyty. Kobieta, która się nie zatrzymuje, łapie jedno wyzwanie za drugim. Jednym z nich jest hiszpański
telewizyjny program taneczny nagrywany w Madrycie, a w międzyczasie podróżuje do Francji na swoją trasę koncertową, na którą sprzedała 4 miliony biletów.
– Mówią o tobie:
diabeł i woda święcona włoskiej muzyki pop lat 80. Czy odnajdujesz się w tych słowach samą
siebie?
– Powiedziałbym, że
nie. Zapytałbym, dlaczego woda święcona (śmiech, red.), ale
w rzeczywistości nie jestem nawet po stronie diabła.
Taką ją pamiętamy z teledysku
– Pochodzisz z Genui, w wieku 15 lat konkurs piękności był twoją pierwszą trampoliną do sukcesu, który przyszedł w wieku 17
lat.
– Nie jest
łatwo sobie z tym poradzić. Nagły sukces uderza do głowy każdemu, może tylko
ci, którzy odbyli długie lata praktyk i są dobrze zorganizowani są uratowani. Ja nie byłam gotowa, a wszystko zmieniło się z dnia na dzień.
Sabrina Salerno, lat 56
– Czy byłaś przytłoczona?
– Miałam wrażenie, to ludzie wokół mnie zwariowali. Uratowało mnie analityczne
podejście do wszystkiego: mężczyzn i kobiet, rzeczy, sytuacji. Zawsze trzymałam
głowę na karku. Taka już jestem.
– Czy czułaś się
samotna?
– Poczucie samotności prześladowało mnie przez kilka lat, a potem stało się rodzajem najlepszego przyjaciela. Teraz uwielbiam być sama.
https://www.youtube.com/watch?v=q6xz3CIHcDg
– Z konieczności czy z wyboru?
– Na
pewno to drugie. Tutaj w Hiszpanii cały czas to doceniam. To szansa, by usłyszeć kim
jesteś i dokąd chcesz zmierzać. To sprawia, że się rozwijasz. A jeśli nawet w
samotności niczego ci nie brakuje, to znaczy, że trafiłeś w dziesiątkę.
– A jeśli jesteś
sama, co robisz?
– Jestem
fanatykiem podcastów i programów telewizyjnych. Lubię czytać i chciałabym robić
to częściej. Ale w dzisiejszych czasach wychodzę z domu o
ósmej rano i wracam wieczorem wyczerpana.
– Książki na
stoliku nocnym?
– Poczekaj, zerknę, co mam teraz na tapecie. Dostałam „Życie jakich wiele” Hanyi Yanagihary, ale wciąż nie jestem przekonana, czy mi się spodoba. Jeszcze książka mojej przyjaciółki, Włoszki Mary Sarnataro. „Pielęgnacja suki: jak uwolnić w sobie potwora i żyć szczęśliwie”.
– Jesteś czy byłaś
suką?
– Nie jestem nastawiona
na konkurencję, ale znalazłam się w środowisku nadawców telewizyjnych, które z
pewnością nie składało się z owiec.
–
W telewizyjnym programie Premiatissima zadebiutowałaś u boku Johnny'ego Dorellego. Następnie pojawił się Grand Hotel. Czy bycie przed kamerami zmusiło cię do stania się wilkiem?
– Nie tylko
telewizja, ale cały świat mediów jest stworzony dla wilków. Jedyną konkurencją,
w której wytrwale rywalizuję, jest rywalizacja z samym sobą, aby się doskonalić i zawsze
podnosić poprzeczkę, przekraczać swoje granice.
– Masz jakieś?
– Jak każdy. Nie jestem jak „mąka do robienia opłatków”
(takie włoskie powiedzenie, przyp. red.) .
– Dobrze
powiedziane.
– Prawda? To
mądre powiedzenie pochodzące z regionu Wenecji Euganejskiej: nauczyłam się go w
Treviso, gdzie mieszkam, odkąd wzięłam ślub.
– Czy to powiedzenie
oznacza, że nie jesteś dobrym człowiekiem?
– Nie jestem
święta, to wszystko. Nie jestem wzorem doskonałości. Mogę być wredna i zła,
jeśli zajdzie taka potrzeba.
– Między telewizją
a muzyką ponowne spotkałaś się z Claudio Cecchettem (który w 1985 roku był producentem hitów, m.in. „Boys, boys, boys”).
– Spotkanie na
najwyższym poziomie na froncie zawodowym: zmieniło moje życie. Mogę być mu
tylko wdzięczna. Utrzymujemy dobre relacje.
– Czy to on
doradził ci śpiewanie po angielsku?
– To był wybór
podyktowany czasami: w latach osiemdziesiątych ludzie śpiewali muzykę taneczną
w ten sposób, a ja chciałam zbliżyć się do świata nastolatków. Zawsze lubiłam
języki: uczyłam się ich w liceum, choć nigdy go nie skończyłam. Ale to mi
pomogło: pamiętam moje pierwsze wywiady dla najlepszych międzynarodowych
magazynów, kiedy miałam zaledwie 19 lat.
– Twój akcent jest szczególny, trudno określić, skąd pochodzi.
– Być może to
dlatego, że mówię też po francusku, hiszpańsku i trochę po rosyjsku: wciąż
dziwnie mi jest przełączać się z jednego na drugi kilka razy dziennie. „Sexy girl” była
pierwszym singlem, rok później przyszedł sukces „Boys”.
– Teledysk w basenie został ocenzurowany w Anglii.
– To była jedna z najszybszych cenzur w historii. To było dziwne. To był
1987 rok.
– Winny był ten „prześwitujący” kostium?
– Gdyby to było zaplanowane, byłabym geniuszem marketingu i
komunikacji. Cieszyłabym się, gdybym to zaplanowała, bo pokazałabym, że mam
ponadprzeciętną inteligencję.
– Zdarzyło ci się to również w Hiszpanii, z paskiem, który nie pozostał
na swoim miejscu.
– To był rok 1987, w erze post-Franco było wiele chęci do
przekraczania granic. Ale to był bardzo nieprzyjemny epizod, ponieważ zrobili
skandal w telewizji bez pytania mnie o zgodę.
(Przyp. red. chodzi o występ podczas imprezy sylwestrowej w Hiszpanii w 1988 roku, gdzie podczas wykonywania piosenki „Hot Girl” wokalistce „wyskoczyła” pierś.)
– Czy zdarzyło Ci się kiedykolwiek w swojej karierze czuć się wykorzystywaną albo też czegoś żałować?
– Nigdy niczego w życiu nie żałowałam, bo nawet z błędów, a
zwłaszcza z błędów, zawsze można się czegoś nauczyć i zrozumieć coś więcej o sobie. I
nikt nigdy nie odważył się mnie zdenerwować. Wystarczyło jedno spojrzenie, by
uciekli. Ci, którzy pechowo próbowali traktować mnie w sposób, który mi się nie
podobał, mieli z tego powodu nieprzyjemności.
Spokojnie, to nie jest jej nowy kochanek, tylko urodzony w 2004 roku syn
– Szum wokół „Siamo donne” (Jesteśmy kobietami) był tak duży, że Jo Squillo
wspomina, że po San Remo w 1991 roku musiałyście chodzić z 10 ochroniarzami.
– Nie
pamiętam, czy faktycznie trudno nam było wychodzić razem, ale to prawda, ta piosenka
wywołała sensację. I pomyśleć, że kiedy mi to zaproponowali, wydawało się to
takie oczywiste, że chodzi o coś więcej niż nogi.
https://www.youtube.com/watch?v=IOsAyQ37jkc
– W jakim sensie?
– W tym sensie, że nigdy nie czułam się gorsza od mężczyzn i tak
żyłam. I dlatego słowo feministka nigdy do mnie nie przemawiało.
– Trzydzieści trzy lata później nadal pozostaje to aktualne?
– Po drodze zdałam sobie sprawę, że wciąż jest wiele bitew do stoczenia,
aby zburzyć szklane sufity dla kobiet. I bieżące wydarzenia wstrząsają mną do głębi
(w czasie wywiadu Włochy żyły morderstwem pewnej kobiety z rąk męża).
Zastanawiam się, jak można nie szanować kobiety. Ale wiem też, że nie wszyscy
mężczyźni są tacy.
– Mierzyłaś się kiedyś z takimi macho?
– Powtarzam: ci, którzy próbowali, ponieśli porażkę. Nigdy nie
czułam się ofiarą, a już na pewno nie ze strony mężczyzny. Zawsze się
buntowałam, nawet agresywnie.
– Na
koncercie protestowały przeciwko tobie feministki.
– W latach osiemdziesiątych byłam w Bilbao. Było zamieszanie z
policją. Były złe na sposób, w jaki korzystałam z mojego ciała. Powiedziały, że jestem
antyfeministką.
– Mamy inne czasy, w tym roku Nebulossa dla Hiszpanii pojedzie na Konkurs
Piosenki Eurowizji z piosenką „Zorra”, w której nazywa się suką lub dziwką...
– Dziś kobieta może swobodnie używać swojego ciała i robić z nim,
co chce. Wtedy było dokładnie odwrotnie. Dzisiejsze czasy podobają mi się bardziej.
https://www.youtube.com/watch?v=shEUMy6wQbk
– Plany na przyszłość?
– Zobaczmy, w międzyczasie jest hiszpański „Taniec z gwiazdami” i francuska trasa koncertowa. Dzień składa się z 24 godzin, a to za mało. Czasami myślę, że
chciałabym być za kulisami, zarządzać jakimś artystą. Nigdy nie czułam takiego
zapału do sztuki.
– Co najbardziej cię ożywia na scenie?
– To dzielenie się z publicznością. Wciąż jestem na scenie i jestem
zdumiona, myśląc, że pracuję i otrzymuję od ludzi emocje, których nie da się
opisać.
– Adrenalina?
– Rodzaj stanu łaski, tak potężny, że naprawdę myślę, że zostałam wybrana
przez los. Szczęściara. Nigdy nie szukałam
tego, co dostałam od losu.
– Czy jest to spowodowane przez kogoś w twojej wizji? Czy wierzysz w
jakiegoś boga?
– W tym momencie mojego życia to dla mnie trudny temat. Urodziłam
się jako katoliczka, chrześcijanka. Ale od kilku lat coś się popsuło. Wraz z
postępującym cynizmem pojawiło się coraz więcej pytań, coraz bardziej
natarczywych. Jeśli wcześniej miałam wiarę, to teraz ją straciłam.
– Ze sposobu, w jaki o tym mówisz, nie wydaje się to bezbolesne.
– Nie
jestem osobą zazdrosną, ale gdybym miała powiedzieć, komu bym zazdrościła, to
tylko tym, którzy mocno wierzą. Chciałbym
być trochę jak oni. Przykro mi, jeśli straciłam wiarę, ponieważ łatwiej jest
żyć z nią niż bez niej.
– Wyglądasz na osobę pełną energii i pozytywnego nastawienia. Czy taka
się budzisz?
– Nie, przeciwnie. Szukam guru, który
wyrówna moją energię. Doładowuję się w ciągu dnia. Ale tak to już jest. Życie
składa się ze wzlotów i upadków, zależy od dnia. Odpowiadanie „w
porządku” na pytanie, jak się masz, wydaje mi się kolejnym banałem. Jeśli
się wkurzę, odpowiadam wprost: „czuję się okropnie”.
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą