Zanim sam Hemingway w sposób ostateczny pożegnał się z bronią, napisał kilka powieści, które – swoją drogą – po dziś dzień uważane są za klasyki literatury. I dziś o jednej z nich.
Słynny tytuł, który prawdopodobnie kojarzą wszyscy – także ci, którym ze słowem pisanym generalnie nie po drodze – to nawiązanie do szesnastowiecznego wiersza, którego bohater – rycerz królowej – żali się, iż nie może już nosić broni. Bohaterem u Hemingwaya jest dezerter, nawiązanie jest więc co najmniej ironiczne. Co do tego, jak mocno pisarz inspirował się wierszem, zdania są podzielone. Jedni wskazują, że tytuł dodany został na końcu, do już gotowej powieści. Inni twierdzą natomiast, że Hemingway przez cały czas miał go w głowie, nie było więc w tym w ogóle przypadku.
W „Pożegnaniu z bronią” odnaleźć można wiele elementów autobiograficznych, wynikających z udziału autora w I wojnie światowej. Hemingway służył we Włoszech jako kierowca wojskowej ciężarówki i bardzo szybko został ranny. Pół roku spędził poziomo, w szpitalu w Mediolanie, obmyślając przyszłe powieści, które powstały już po zakończeniu wojny. Pisarz ucierpiał zresztą nie tylko fizycznie. Podczas pobytu w szpitalu zakochał się w siedem lat starszej od niego pielęgniarce o imieniu Agnes. Hemingway planował wyjechać z nią do Ameryki, ona natomiast zaplanowała małżeństwo z włoskim oficerem.
Czytając „Pożegnanie z bronią”, można zachwycić się bogactwem detali – Hemingway miejsca i wydarzenia opisał z niebywałą wręcz szczegółowością. Dla wielu wyjaśnienie jest proste. Był znakomitym pisarzem, a to, o czym pisał, widział na własne oczy. Nie mogło więc być inaczej. A jednak prawda przedstawia się nieco inaczej, z tego właśnie względu, że akurat wtedy Hemingway widział niewiele – głównie ściany swojego szpitalnego pokoju. Zadbał natomiast o bardzo dokładny research. To jemu czytelnik zawdzięcza tak mocne wrażenia.
Na wszystkich kursach twórczego pisania – a im tańszych, tym częściej – powtarza się do bólu, jak bardzo istotny w pisaniu jest rytm. Zdania dłuższe rozdzielane krótszymi. Krótkie dla napięcia. Długie zaś dla spowolnienia akcji i uspokojenia nastroju – niemal matematyczna precyzja. Z pewnością jednak Hemingway nie liczył wyrazów. Nie musiał. Inspirował się muzyką Bacha i jej charakter próbował oddać w „Pożegnaniu z bronią”, co zresztą osobiście przyznał po latach od publikacji książki.
Napisanie jednego ze swoich najbardziej udanych dzieł, za jakie uważane jest „Pożegnanie z bronią”, zajęło Hemingwayowi piętnaście miesięcy. Nie spędził całego tego czasu w jednym miejscu. Przeciwnie – nawet jeśli nie była to „powieść drogi”, to z pewnością była pisana w drodze. Hemingway pisał ją w Paryżu, w Kansas City, w Wyoming czy Arkansas, a poprawki nanosił m.in. w Hiszpanii. Można by się zastanawiać, kiedy – przy tak intensywnym trybie życia – miał w ogóle czas na pisanie…
Co to jednak było za pisanie! Wielu autorów nigdy do końca nie jest zadowolonych ze swojej twórczości, zawsze uważają, że coś mogliby zrobić lepiej. Z pewnością niejedna doskonała powieść przez to właśnie nigdy nie opuściła szuflady. A „Pożegnanie z bronią”? Hemingway pracował nad nim tak intensywnie, że samo zakończenie przepisywał niemal pięćdziesiąt razy, zanim poczuł się usatysfakcjonowany. Nawet tytułu przygotowane miał trzydzieści różnych wersji. Pracowitości na pewno nie można mu było odmówić.
Hemingway w „Pożegnaniu z bronią” wiernie oddał nie tylko wygląd miejsc czy realia historycznych wydarzeń, ale też dosadność żołnierskiego żargonu. Byłoby co najmniej nietypowo, gdyby na polu bitwy posługiwano się literackim, eleganckim językiem. To jednak, co naturalne w walce, niekoniecznie sprawdza się w literaturze. Dosadnością oburzeni byli zarówno redaktorzy z wydawnictwa, jak i czytelnicy. W pierwszych wersjach co mocniejsze określenia zastąpione zostały myślnikami, przez co powieść zaczęła przypominać alfabet Morse’a. W kilku egzemplarzach Hemingway ręcznie uzupełnił ocenzurowane wulgaryzmy – jedną z takich książek podarował w prezencie Jamesowi Joyce’owi.
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą