Przyszedł do mnie przyjaciel. Siedzimy, pijemy, rozmawiamy... Kolega strasznie lubi używać zdrobnień, wsadza je dosłownie wszędzie [a żonę ma w te klocki jeszcze gorszą], co doprowadza mnie do ciężkich stanów nerwowych i bezustannego wypominania mu ćwierćinteligencji za pomocą Stillera (https://socjolocja.wordpress.com/2014/02/07/stiller-o-zdrobnieniach/). No więc - mając te zdrobienia na myśli - R. patrzy na mnie i w pewnym momencie mówi:
- Wiesz co, zadedykowałbym ci kolędę.
- Jaką? - pytam.
- "Jezus malusieńki".
Że - jak mi to potem wytłumaczył - tam niby same zdrobnienia i że by mi się "spodobało".
A na to ja, myśląc niewiele, nie kojarząc powyższego związku i traktując to jako aluzję do mojego chronicznego niewyspania, odpalam drugą Ciętą Ripostę w swoim życiu i odpowiadam:
- A wiesz co? Ja tobie w sumie też mam ochotę zadedykować kolędę.
- Jaką? - odpowiada on zaciekawiony.
- "Ach ubogi żłobie".
Chyba się obraził.
- Wiesz co, zadedykowałbym ci kolędę.
- Jaką? - pytam.
- "Jezus malusieńki".
Że - jak mi to potem wytłumaczył - tam niby same zdrobnienia i że by mi się "spodobało".
A na to ja, myśląc niewiele, nie kojarząc powyższego związku i traktując to jako aluzję do mojego chronicznego niewyspania, odpalam drugą Ciętą Ripostę w swoim życiu i odpowiadam:
- A wiesz co? Ja tobie w sumie też mam ochotę zadedykować kolędę.
- Jaką? - odpowiada on zaciekawiony.
- "Ach ubogi żłobie".
Chyba się obraził.
--
Born to write poetry, forced to write emails.