...podobno smakuje najlepiej..
Na pewno?
A jeśli tak, to jak długo ?
Podobno jabłka z sadu sąsiada smakują najlepiej.. Nie wiem, w bloku mieszkałam, ani my ani sąsiedzi sadów nie mieliśmy...
Za to pewnego dnia na naszym osiedlu otwarto pierwszy sklep samoobsługowy... W młodzież jakby diabli wstąpili... Startowali w zawodach: komu uda się wynieść więcej towaru (ukraść po prostu)... im towar większy, bądź cenniejszy, tym miejsce w rankingu wyższe...
Głupia zabawa...
W swojej grupie rówieśniczej miałam pozycję taką, że nikomu niczego nie musiałam udowadniać, co nie oznaczało, że nie próbowano mnie namawiać:
... no spróbuj... wiesz jak to kręci, jest suuuuper.... i takie tam teksty...
W tym momencie ZAWSZE uruchamiała mi się wyobraźnia: a jak mnie złapią? jaki będzie straszny wstyd !!!.. nie żebym była jakaś praworządna z urodzenia... po prostu tchórzem byłam i już ! ;-)
Odmawiałam.... baaardzo dlugo odmawiałam...
Jednak tak to już jest, ze powiedzenie o "kropli drążącej skałę" często się sprawdza....
Pod wpływem namów obudził sie we mnie Demon. Demon ma na imię Ciekawość... Jedni mądrzy ludzie twierdzą, że wiedzie nas on do Wiedzy... inni, że do Piekła. Ja twierdzę, ze do jednego i drugiego...
Pamiętam co świstnęłyśmy z koleżanką. Było to "Kakao turystyczne"... nie jedną paczkę tylko pełna kieszeń.... Ależ entuzjazm wywołałyśmy! Ależ nas chwalono... Wesoła gromadka się do kakałka dobrała, mruczała z ukontentowania konsumując.... A ja?
A ja pamiętam, że mi cukier zgrzytał w zębach i jakieś gorzkie było... i w ogóle już go nie lubiłam od tej pory....
Ciekawość mnie zawiodła do Piekła... za karę, że zrezygnowałam z Wiedzy o sobie, którą już wtedy miałam:
Jak nie masz ochoty czegoś robić, bo intuicyjnie czujesz, że to nie dla ciebie , to nie rób tego!!!
Tu akurat dałam przykład "owocu" do którego przekonana nie byłam... ale zdarzała mi się w latach późniejszych zakosztować czegoś, co było "tabu" i wcale mnie nikt do tego namawiać nie musiał... sama z siebie chciałam skosztować...;-)
I jakoś tak sie zawsze działo, że nie bardzo smakował, a jak nawet zassmakował w pierwszym kontakcie, to.... konieczność konsumpcji "cichaczem" i tak odbierał mu wszelki smak w końcu....
Nie wierzę w to.... że jeśli jesteśmy na prawdę wewnętrznie przekonani, że coś jest "zakazane".... a więc nie dobre, niemoralne, nie w porządku... to można się tym cieszyć.... dłużej niż przez chwilę...
A wasze zakazane owoce? smakowały?
Bo może tylko ja jestem taka.... pokręcona? ;-)
Na pewno?
A jeśli tak, to jak długo ?
Podobno jabłka z sadu sąsiada smakują najlepiej.. Nie wiem, w bloku mieszkałam, ani my ani sąsiedzi sadów nie mieliśmy...
Za to pewnego dnia na naszym osiedlu otwarto pierwszy sklep samoobsługowy... W młodzież jakby diabli wstąpili... Startowali w zawodach: komu uda się wynieść więcej towaru (ukraść po prostu)... im towar większy, bądź cenniejszy, tym miejsce w rankingu wyższe...
Głupia zabawa...
W swojej grupie rówieśniczej miałam pozycję taką, że nikomu niczego nie musiałam udowadniać, co nie oznaczało, że nie próbowano mnie namawiać:
... no spróbuj... wiesz jak to kręci, jest suuuuper.... i takie tam teksty...
W tym momencie ZAWSZE uruchamiała mi się wyobraźnia: a jak mnie złapią? jaki będzie straszny wstyd !!!.. nie żebym była jakaś praworządna z urodzenia... po prostu tchórzem byłam i już ! ;-)
Odmawiałam.... baaardzo dlugo odmawiałam...
Jednak tak to już jest, ze powiedzenie o "kropli drążącej skałę" często się sprawdza....
Pod wpływem namów obudził sie we mnie Demon. Demon ma na imię Ciekawość... Jedni mądrzy ludzie twierdzą, że wiedzie nas on do Wiedzy... inni, że do Piekła. Ja twierdzę, ze do jednego i drugiego...
Pamiętam co świstnęłyśmy z koleżanką. Było to "Kakao turystyczne"... nie jedną paczkę tylko pełna kieszeń.... Ależ entuzjazm wywołałyśmy! Ależ nas chwalono... Wesoła gromadka się do kakałka dobrała, mruczała z ukontentowania konsumując.... A ja?
A ja pamiętam, że mi cukier zgrzytał w zębach i jakieś gorzkie było... i w ogóle już go nie lubiłam od tej pory....
Ciekawość mnie zawiodła do Piekła... za karę, że zrezygnowałam z Wiedzy o sobie, którą już wtedy miałam:
Jak nie masz ochoty czegoś robić, bo intuicyjnie czujesz, że to nie dla ciebie , to nie rób tego!!!
Tu akurat dałam przykład "owocu" do którego przekonana nie byłam... ale zdarzała mi się w latach późniejszych zakosztować czegoś, co było "tabu" i wcale mnie nikt do tego namawiać nie musiał... sama z siebie chciałam skosztować...;-)
I jakoś tak sie zawsze działo, że nie bardzo smakował, a jak nawet zassmakował w pierwszym kontakcie, to.... konieczność konsumpcji "cichaczem" i tak odbierał mu wszelki smak w końcu....
Nie wierzę w to.... że jeśli jesteśmy na prawdę wewnętrznie przekonani, że coś jest "zakazane".... a więc nie dobre, niemoralne, nie w porządku... to można się tym cieszyć.... dłużej niż przez chwilę...
A wasze zakazane owoce? smakowały?
Bo może tylko ja jestem taka.... pokręcona? ;-)