Liberté, Égalité, Fraternité, ou la mort - Wolność, Równość, Braterstwo, albo śmierć. Oto hasło Wielkiej Rewolucji Francuskiej. Dzisiaj na szczęście jego drugi człon przeszedł już do historii i został niemalże zapomniany, warto jednak skupić się na tych trzech wartościach. Zacznę od końcowej, bo najkrócej - Braterstwo - czym jest, wszyscy mniej więcej wiemy i wiemy też doskonale, że jest z nim bardzo nieciekawie. Dzisiaj Braterstwo może odnosić się do wąskiej sfery życia ludzkiego np. braterstwo broni, braterstwo krwii etc. i w takich przypadkach jest czymś jak najbardziej pozytywnym, szlachetnym, natomiast Braterstwo w skali makro to coś niemalże fikcyjnego, abstrakcyjnego. Piękne, ale co z tego kiedy go nie ma. I niestety, ta wartość Rewolucji powinna być dla zwykłego zjadacza chleba najważniejsza (a dla baaaaardzo wielu nie jest, chciałoby się powiedzieć że dzisiaj dewiza Rewolucji powinna brzmieć: Wolność, Równość, kariera).
Przejdźmy teraz do pytania postawionego w temacie: Wolność czy Równość? Nie chodzi mi o zdegradowanie jednego kosztem drugiego, ale odpowiedź na pytanie która z tych wartości jest nadrzędna (i czy w ogóle jest)? I którą z nich państwo powinno promować (i czy powinno?)
Wolność:
Z Wolnością jest kilka problemów. Jest piękna, pociągająca, zwłaszcza dla ludzi w młodym wieku, ale problem w tym, że nie da się jej jednoznacznie zdefiniować. W dobie Rewolucji Wolność to był antonim słów Burbon, monarchia, ale teraz? Ta pierwsza z sióstr Rewolucji szarpana jest kilkoma paradoksami
- paradoksem czasu (skąd wiesz, że teraz jesteś wolny? być może, za 10 lat ktoś stwierdzi że dopiero teraz jest wolny)
- paradoksem natury wolności (wolność obala samą siebie, nie istnieje bowiem coś takiego jak w pełni wolny wybór, jesteśmy od początku naszego istnienia zdeterminowani licznymi czynnikami - społecznymi, moralnymi etc.)
- paradoksem liberalizmu (państwo które szanuje ludzką wolność to państwo które uznaje dewizę "wolność jednego człowieka kończy się na wolności drugiego", no ale jeśli ktoś chce być głośno a drugi pragnie ciszy? Wtedy trzeba spisać umowę społeczną, która ustanawia prawa i może przewidywać ograniczenie wolności człowieka. Jeśli nie będziemy się stosować do zapisów umowy, no to państwo wkroczy swoimi wielkimi butami w nasze małe życie.)
Warto też pamiętać o średniowiecznym rozróżnieniu między wolnością wyboru a wolnością od przymusu. O ile ta pierwsza istnieje (jesteśmy zniewoleni przez nasze wychowanie, społeczeństwo, moralność, religię, a nawet geny? a może nie? a może takie ‘zniewolenie’ to po prostu zwykłe czepianie się?) to ta druga jest już czymś bardziej namacalnym, tj. nikt nie może mnie zakuć w kajdany i zmusić do budowy tamy na Wiśle. (no ale czy ja sam targany głodem w zamian za chleb nie włożę sobie tych kajdan? Czyli Wolność – dowolność w wyborze jarzma?). A czy państwo które promuje nierówności społeczne w imię Wolności jednostki to jest dobre państwo? I czy to jest jeszcze państwo?
Równość:
Kolejna ciekawa wartość i kolejna problematyczna, bowiem można ją różnie rozumieć
- Równość w dostępie do dóbr - czyli komuna - każdemu po równo, ale czy sprawiedliwie? Chyba nie.
- Równość wobec prawa - czyli nie ważne kim jesteś, sądzić cię będą tak samo jak każdego. Czy dobre? TAK!
- Równość szans - coś ciekawego, jeden urodzi się jako syn żebraka, drugi jako syn magnata medialnego, ale obaj pójdą do tej samej szkoły, bogaty będzie płacił wysokie podatki, żeby biedny też mógł kiedyś zdobyć fortunę. Na końcu żywota natomiast, niegdysiejszy żebrak - teraz milioner, dostanie wysoki podatek od spadków, aby jego dziecko nie wyrosło na niepracującego człowieka (być może lepiej byłoby po prostu nie dziedziczyć i to by było dopiero sprawiedliwe?), czy taka Równość jest sprawiedliwa? Chyba tak.
W socjologii mogą się te równości odpowiednio nazywać: równością poziomą i pionową.
„Pełna równość jest sprzeczna z pełną wolnością”. Czy aby na pewno? Skoro byłyby sprzeczne Republika Francuska którąś by wyrzuciła. Problem leży tylko we współczesności, która wydaje mi się, że za bardzo promuje Wolność. Czym jest Wolność bez Równości? Powoli zaczynam twierdzić, że... niczym. Zgodnie z Liberałami, Libertynami i innymi Liber... wystarczy dać wolność aby być szczęśliwym. Otóż błąd. Po co komu Wolność skoro jeden poprzez lepszy status materialny będzie miał jej więcej, kosztem tych którzy zaprzęgną się do niego do pracy i tym sposobem sami zrzekną się jej. To nie są socjalistyczne dyrdymały (socjalizm – nic dobrego) tylko zwykła rzeczywistość. Co śmieszniejsze, liberałowie motywują to większym zyskiem dla państwa, dla ludzi. Tylko pytanie, czy państwo i ludzie będą mieli więcej zysku z człowieka który szybko zdobędzie majątek i zacznie żyć z procentów, czy z takiego który konsekwentnie będzie musiał go budować? Nie przesadzajmy, każdy ma różne potrzeby, jednemu na śniadanie wystarczą musli, drugiemu kawior, ale nikt nie będzie w nieskończoność zarabiać miliardów.
Co jeszcze ciekawsze. Dość śmieszne wydaje się niemalże psychopatyczne afirmowanie Wolności kosztem innych wartości? Dlaczego ktoś kto tak bardzo miłuje Wolność musi niszczyć coś co jemu się z nią nie kojarzy? Dzisiaj politycy z Wolnością na ustach albo chcą promować jakąś religię, albo ją po prostu niszczyć. Gdzie tu sens i gdzie logika? Wolność niesie skrajność a Równość podsuwa inny ciekawy pomysł. Jesteś Katolikiem, jesteś Ateistą – dla państwa jesteście równi. Każdy będzie płacił podatek wyznaniowy. W ten sposób państwo wesprze i kościoły i ateistów i róbcie co chcecie (a za te pieniądze zyska się spokój bo już nikt nikomu nie wyrzuci że kręci się koło określonego środowiska politycznego, a jedni drugich i tak nienawidzić będą... ale w spokoju).
Na kilku blogach polityczno – nastoletnich ciągle rzuca się na prawo i lewo słowem Wolność, Wolność jest najważniejsza... Wolność to fundament cywilizacji... Wolność to jedyna sensowna wartość... Życie bez Wolności to nie życie...
Super. Tylko ja się pytam. Skoro Wolność, to gdzie jeszcze Równość i Braterstwo? Myślę, że ci kordelierzy, którzy rzekomo te trzy słowa ze sobą zestawili nie zrobili tego bez powodu.
Państwo Wolności i tylko Wolności? Śmieszne, tak samo jak niepodległość Księstwa Warszawskiego i autonomia Królestwa Polskiego.
Przejdźmy teraz do pytania postawionego w temacie: Wolność czy Równość? Nie chodzi mi o zdegradowanie jednego kosztem drugiego, ale odpowiedź na pytanie która z tych wartości jest nadrzędna (i czy w ogóle jest)? I którą z nich państwo powinno promować (i czy powinno?)
Wolność:
Z Wolnością jest kilka problemów. Jest piękna, pociągająca, zwłaszcza dla ludzi w młodym wieku, ale problem w tym, że nie da się jej jednoznacznie zdefiniować. W dobie Rewolucji Wolność to był antonim słów Burbon, monarchia, ale teraz? Ta pierwsza z sióstr Rewolucji szarpana jest kilkoma paradoksami
- paradoksem czasu (skąd wiesz, że teraz jesteś wolny? być może, za 10 lat ktoś stwierdzi że dopiero teraz jest wolny)
- paradoksem natury wolności (wolność obala samą siebie, nie istnieje bowiem coś takiego jak w pełni wolny wybór, jesteśmy od początku naszego istnienia zdeterminowani licznymi czynnikami - społecznymi, moralnymi etc.)
- paradoksem liberalizmu (państwo które szanuje ludzką wolność to państwo które uznaje dewizę "wolność jednego człowieka kończy się na wolności drugiego", no ale jeśli ktoś chce być głośno a drugi pragnie ciszy? Wtedy trzeba spisać umowę społeczną, która ustanawia prawa i może przewidywać ograniczenie wolności człowieka. Jeśli nie będziemy się stosować do zapisów umowy, no to państwo wkroczy swoimi wielkimi butami w nasze małe życie.)
Warto też pamiętać o średniowiecznym rozróżnieniu między wolnością wyboru a wolnością od przymusu. O ile ta pierwsza istnieje (jesteśmy zniewoleni przez nasze wychowanie, społeczeństwo, moralność, religię, a nawet geny? a może nie? a może takie ‘zniewolenie’ to po prostu zwykłe czepianie się?) to ta druga jest już czymś bardziej namacalnym, tj. nikt nie może mnie zakuć w kajdany i zmusić do budowy tamy na Wiśle. (no ale czy ja sam targany głodem w zamian za chleb nie włożę sobie tych kajdan? Czyli Wolność – dowolność w wyborze jarzma?). A czy państwo które promuje nierówności społeczne w imię Wolności jednostki to jest dobre państwo? I czy to jest jeszcze państwo?
Równość:
Kolejna ciekawa wartość i kolejna problematyczna, bowiem można ją różnie rozumieć
- Równość w dostępie do dóbr - czyli komuna - każdemu po równo, ale czy sprawiedliwie? Chyba nie.
- Równość wobec prawa - czyli nie ważne kim jesteś, sądzić cię będą tak samo jak każdego. Czy dobre? TAK!
- Równość szans - coś ciekawego, jeden urodzi się jako syn żebraka, drugi jako syn magnata medialnego, ale obaj pójdą do tej samej szkoły, bogaty będzie płacił wysokie podatki, żeby biedny też mógł kiedyś zdobyć fortunę. Na końcu żywota natomiast, niegdysiejszy żebrak - teraz milioner, dostanie wysoki podatek od spadków, aby jego dziecko nie wyrosło na niepracującego człowieka (być może lepiej byłoby po prostu nie dziedziczyć i to by było dopiero sprawiedliwe?), czy taka Równość jest sprawiedliwa? Chyba tak.
W socjologii mogą się te równości odpowiednio nazywać: równością poziomą i pionową.
„Pełna równość jest sprzeczna z pełną wolnością”. Czy aby na pewno? Skoro byłyby sprzeczne Republika Francuska którąś by wyrzuciła. Problem leży tylko we współczesności, która wydaje mi się, że za bardzo promuje Wolność. Czym jest Wolność bez Równości? Powoli zaczynam twierdzić, że... niczym. Zgodnie z Liberałami, Libertynami i innymi Liber... wystarczy dać wolność aby być szczęśliwym. Otóż błąd. Po co komu Wolność skoro jeden poprzez lepszy status materialny będzie miał jej więcej, kosztem tych którzy zaprzęgną się do niego do pracy i tym sposobem sami zrzekną się jej. To nie są socjalistyczne dyrdymały (socjalizm – nic dobrego) tylko zwykła rzeczywistość. Co śmieszniejsze, liberałowie motywują to większym zyskiem dla państwa, dla ludzi. Tylko pytanie, czy państwo i ludzie będą mieli więcej zysku z człowieka który szybko zdobędzie majątek i zacznie żyć z procentów, czy z takiego który konsekwentnie będzie musiał go budować? Nie przesadzajmy, każdy ma różne potrzeby, jednemu na śniadanie wystarczą musli, drugiemu kawior, ale nikt nie będzie w nieskończoność zarabiać miliardów.
Co jeszcze ciekawsze. Dość śmieszne wydaje się niemalże psychopatyczne afirmowanie Wolności kosztem innych wartości? Dlaczego ktoś kto tak bardzo miłuje Wolność musi niszczyć coś co jemu się z nią nie kojarzy? Dzisiaj politycy z Wolnością na ustach albo chcą promować jakąś religię, albo ją po prostu niszczyć. Gdzie tu sens i gdzie logika? Wolność niesie skrajność a Równość podsuwa inny ciekawy pomysł. Jesteś Katolikiem, jesteś Ateistą – dla państwa jesteście równi. Każdy będzie płacił podatek wyznaniowy. W ten sposób państwo wesprze i kościoły i ateistów i róbcie co chcecie (a za te pieniądze zyska się spokój bo już nikt nikomu nie wyrzuci że kręci się koło określonego środowiska politycznego, a jedni drugich i tak nienawidzić będą... ale w spokoju).
Na kilku blogach polityczno – nastoletnich ciągle rzuca się na prawo i lewo słowem Wolność, Wolność jest najważniejsza... Wolność to fundament cywilizacji... Wolność to jedyna sensowna wartość... Życie bez Wolności to nie życie...
Super. Tylko ja się pytam. Skoro Wolność, to gdzie jeszcze Równość i Braterstwo? Myślę, że ci kordelierzy, którzy rzekomo te trzy słowa ze sobą zestawili nie zrobili tego bez powodu.
Państwo Wolności i tylko Wolności? Śmieszne, tak samo jak niepodległość Księstwa Warszawskiego i autonomia Królestwa Polskiego.
--
Oskarżasz ją, że przechodzi od jednego do drugiego, a ona szuka tylko stałego mężczyzny. Johann Wolfgang von Goethe