Dzisiaj najciekawszy przypadek chodzącego, a nawet skaczącego na jednej nodze Darwina.
Produkt odniósł taki sukces, że został wycofany ze sprzedaży jeszcze zanim wszedł na rynek. Na szczęście zachowała się jego całkiem oryginalna i wyemitowana w tamtym czasie reklama.
Na szczęście w Stanach też więcej ludzi umiera od amerykańskich papierosów, a w Kolumbii równie mało od kolumbijskiej kokainy. Co oznaczałoby, że ogólnie kokaina jest bezpieczniejsza od papierosów. W Polsce wyniki tej statystyki są bardzo podobne, też więcej osób umiera z powodu palenia British American Tobacco niż z powodu kokainy. Ciężko się dziwić, kokaina jest w końcu nielegalna.
Syndrom związany jest mocno z Florencją. W 1817 r. francuski pisarz Stendhal odwiedził to miasto i pod urokiem wszystkich pięknych rzeczy, jakie widział, doznał słabości, które opisał w swoich pamiętnikach. W 1979 pracująca w szpitalu we Florencji lekarka zauważyła, że w tym szpitalu częściej przyjmowane są osoby z objawami wynikającymi z oszołomieniem dziełami sztuki. Nazwała to zjawisko syndromem Stendhala.
To oczywiście wielka tragedia dla tego człowieka i współczujemy mu bardzo, ale co w życiu odwalił, to jego!
Zmarł kilka godzin później w szpitalu. Rzeczy, przy których również pracował głową, to między innymi reżyserowanie odcinków Porucznika Columbo czy The Twilight Zone.
Przyczyną wypadku była zbyt duża prędkość, z jaką motorniczy najechał na zwrotnicę. Powinien zwolnić do 5 km/h i sprawdzić, czy zwrotnica jest odpowiednio ustawiona. Nie zrobił tego.
Zdarzenie miało miejsca na skrzyżowaniu ul. 28 Czerwca 1956 r. i Pamiątkowej - zobacz to
miejsce na Google Street View.
I nie jest ona równoznaczna z pedofilią. Choć czy powinna być, jest kwestią mocno dyskusyjną.
Aby śmierć wyglądała jak dzieło przypadku, upijali go do nieprzytomności w knajpie, której właścicielem był jeden z przebiegłych mężczyzn. Udając przyjaciela Mike'a, mężczyzna pozwolił mu tam pić wszystko i bez ograniczeń. Najpierw upijali go alkoholem, później podmieniali drinki na borygo, rozpuszczalnik, a w końcu trutkę na szczury wymieszaną z gwoździami. Zdenerwowani mężczyźni upili go znów do nieprzytomności i w mroźną noc (-26 stopni C) wynieśli go do parku, wrzucili w śnieg i wylali na niego prawie 20 litrów wody.
Następnego dnia kloszard przyszedł jakby nigdy nic do baru i poprosił o drinka. Nic mu nie szkodziło, więc zdenerwowani niepowodzeniami przejechali go w końcu taksówką. Chcieli już odebrać polisę, jednak okazało się, że brak aktu zgonu im to uniemożliwia. Okazało się, że sprawa miała się jeszcze lepiej i po 3 tygodniach Mike przyszedł do baru znów się napić ze swoimi kolegami. Po wypadku doznał tylko kilku złamań, z których bardzo szybko się wylizał.
Ostatnią, skuteczną próbą było wetknięcie nieprzytomnemu Mike’owi węża z gazem ziemnym do ust. Po godzinie rzeczywiście zmarł, a lekarze ocenili, że przyczyną śmierci było rozległe zapalenie płuc. Mężczyźni liczyli na 3600 dolarów odszkodowania (równowartość 66 000 dzisiejszych dolców), jednak w rzeczywistości dostali jedynie 800 zielonych, a następnie zaczęli się chwalić swoim sprytem i przebiegłością i o wszystkim dowiedziała się policja, co doprowadziło do ich skazania.
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą